Via Parigi / LP/DL / 2024

Nie mniej, nie więcej, a dokładnie trzy miesiące i trzy dni, zdążyłem nacieszyć się wysmakowanym daniem Si()six autorstwa: Anne Gillis, Jac Berrocala, Vincenta Epplay, Timo van Luijka, a na talerzu już czeka kolejne danie do skonsumowania: Funeste Human Nature. Co łączy oba kąski? Jac Berrocal i Vincent Epplay, tym razem w towarzystwie niemniej zasłużonego i cenionego Pascala Comelade. Dodatkowym podgrzaniem atmosfery przed samą konsumpcją będzie fakt, że Jac i Pascal odpowiadają za ponadczasowy The Oblique Sessions, na którym wraz z Pierre Bastienem i Jaki Liebezeit wykonali kultowy kawałek Rock’n’Roll Station. Powszechnie wiadomo, będący oczkiem w głowie Stapleton’a, utwór ten wylądował w monumentalnej wersji na płycie Nurse With Wound, a jakże nie inaczej zatytułowanej jak, Rock’n Roll Station.
Funeste Human Nature jest strawą, którą ciężko jest skategoryzować, wrzucić ot tak, po prostu do jednego worka z określoną etykietą. Rodzaj przepisu, gdzie pojedyncze składniki mogą być ciekawe i interesujące, ale dopiero w zestawieniu jako całość odkrywają do tej pory nieznane smaki. Cała trójka naszych kucharzy wspaniale żongluje dźwiękiem i z naturalną swobodą „buduje” swoje songi, czy raczej avant songi. Zdecydowanie brak tu, powtarzanej tandety typowej kompozycji, a utrzymując ich długość pomiędzy dwie, a pięć minut, pokazuje z jaką łatwością można wysadzić w powietrze wyobraźnie słuchacza taką miksturą.
Pragniecie perkusyjnego, trybalnego pędu zespolonego z zapętlonym motywem fortepianu – brzmi za dziwnie, czy nieswojo? To dorzucamy do tego specyficzną trąbkę à la Jac i zabawkowe instrumenty dmuchane. Gwarantuje energetyczne podrygi Waszego ciała w tej niekończącej się mantrze (otwierający Big Blow Delay). Pozostając na chwilkę przy rytmo-pląsach i wibracjach. Nie po raz pierwszy uwielbienie dla północnoafrykańskich, marokańskich korzeni muzycznych pojawia się na płytach sygnowanych powyższymi nazwiskami. Transowe zaśpiewy i zagrania perkusyjne karawany przemierzającej gorące pustynne piaski ze skorodowanymi, wszędobylskimi podmuchami trębaczy. Docierając do oazy, odpoczywając natrafiamy na miejscowego struno-grajka, który w radosnym uniesieniu wygrywa pochwałę dla życia. Bez większego zastanowienia nasi bohaterowie dołączają wokalnie i instrumentalnie pląsając wspólnie z napotkanym tubylcem.
Czas powrócić do bardziej miejskich klimatów, aby nie zaginąć w egzotycznych odmętach – miejski pro dubowy spacer po mieście nocą, tramwaje, odgłosy wieczornej metropoli, bulgotanie wody, brzęk butelek, kaszlący nieznajomy w przejściu, tunelu pod ulicą. Dźwiękowe odzwierciedlenie nocnego widoku uwiecznionego na płótnie. Trudno i niesprawiedliwie byłoby umiejscowić Funeste Human Nature jako typowy rytmiczny wybryk. Zapoznając się z całą zawartością tytułu z przyjemnością odkrywamy elementy muzyki konkretnej, która dyskretnie przewija się przez całość, nadając surrealistycznego oddźwięku. Elementy art sound, czy spoken word też biorą znaczący udział w tej procesji – szczególnie mówione songi, gdzie stajemy się świadkami à la audycji radiowej, w wykonaniu francuskim z plunderphonicznym podkładem z lat sześćdziesiątych.
Warto zwrócić uwagę na miks i produkcję całości, z jaką dokładnością, czy raczej wyczuciem i znajomością zostało to wykonane. Szczegóły pojawiające się w utworach, poszczególne narracje, która jakby ewoluują wraz z trwaniem każdego utworu. Mikroelementy decydujące o „wyglądzie” całego obrazu, może nie „widać” ich przy pierwszym spojrzeniu, ale od tego jest repetytywne słuchanie.
Data wydania: 5 czerwca 2024
Marek “Lokis” Nawrot