Panzerkampf – Extermination Engineering

Heerwegen Tod Production / CD/DL / 2025

𝐑𝐞𝐜𝐞𝐧𝐳𝐣𝐚: Panzerkampf – Extermination Engineering

Większości z nas Ryszard Lal, czyli Anthony Armageddon Destroyer kojarzy się li-tylko (albo przede wszystkim) ze swoim flagowym projektem, czyli Paranoia Inducta. Myliłby się jednak ten, komu wydawałoby się, że to jedyne artystyczne wcielenie Destroyera. Było przecież (i chyba wciąż jest) EWT 811, był też Goreghast… Do tego zestawu dołącza dziś też z przytupem Panzerkampf. No, może nie dziś bo premiera Extermination Engineering miała miejsce w zeszłym miesiącu, niemniej jednak mowa o oddzielnym projekcie całkowicie dla słuchaczy nowym, budowanym w swoim własnym oddzielnym muzycznym uniwersum, choć… noszącym wyraźną sygnaturkę, takie piętno swego twórcy. Jest bowiem mrocznie, ciężko, postapokaliptycznie, w dużej mierze industrialnie (w tym rozumieniu, w którym industrialne skrzywienie ambientu oznacza po prostu potępieńcze dźwięki o charakterze przemysłowym tudzież post-przemysłowym) oraz hm… bardzo niepokojąco. Wśród wszystkich tagów, jakie można znaleźć w opisie tej płyty (a jest ich wiele), zabrakło mi przede wszystkim #disturbing i #distressing.

Sam projekt powstał jako koncepcja ponad dwie dekady temu, w roku 2004, częściowo nawet w postaci pierwszych nagrań, jednak – jak widać – musiał swoje przeleżeć i dojrzeć, efektem czego Extermination Engineering ukazało się dopiero w roku 2025. A że dwie dekady to przepaść, to zapewne wyszło mu to na dobre, zwłaszcza że możliwości w dziedzinie tej konkretnej muzyki poszły przez ten czas ogromnie do przodu. Finalnie otrzymaliśmy prawie pięćdziesiąt minut wybitnie niepokojącej muzyki z gatunku post-apokaliptycznego ambientu, trącącego industrialnym sznytem i podbitego demonicznym, straszliwie świdrującym mózg wokalem w wykonaniu niejakiego L-Melkora. Wokalem, który na moje ucho ciut za bardzo wdziera się w mózg słuchacza (osobiście zmiksowałbym go trochę niżej, oszczędniej; w takim znaczeniu, że nie wystawiałbym go aż tak bardzo do przodu, szanuję jednak autorski koncept Ryszarda, który z jakichś powodów chciał zapewne, by wokal aż tak mocno wybijał się na tle samej muzyki). Ów wwiercający się w mózg wokal przywodzi zresztą trochę mieszane skojarzenia, pomiędzy post-nuklearnym mutantem lub innym stworem rodem z tej czy innej gierki RPG a typowym orkiem lub innym paskudztwem z bardziej klasycznego świata fantasy (niekoniecznie tolkienowskiego), choć z drugiej strony okładka płyty nie pozostawia nam absolutnie żadnych wątpliwości, które ze wspomnianych skojarzeń jest tym właściwym. Wszystko to oczywiście na tle wspomnianego industrialnego, mocno atonalnego ambientu, okraszonego sporą dozą efektów dźwiękowych, potęgujących napięcie i atmosferę niewątpliwej grozy. Jest też trochę momentów stricte rytmicznych (jak choćby początek The Eye of Nothingness), momentami odnoszę nawet wrażenie, że doskonale znam przynajmniej część instrumentarium, na którym Extermination Engineering powstawało. Całość spina się całkiem dobrze i mocno wyróżnia na tle innych dzieł Ryszarda – słusznie ukazuje się toto pod szyldem Panzerkampf, do Paranoi Inducty zdecydowanie by nie pasowało; choć można zaryzykować tezę, że ta płyta to jakby odprysk tych wszystkich koncepcji, które wychynęły zza węgła na Blood Electric, lecz dopiero tutaj mogą się prawdziwie rozwinąć i pójść własną drogą. Drogą, która doprowadzi nas zapewne niebawem do kolejnej płyty, tym razem tworzonej już od początku w czasach obecnych i najpewniej idącej jeszcze dalej w swoją własną, odrębną stronę…

Data wydania: 12 lutego 2025

Piotr Wójcik