øjeRum – Vågnende Jeg Ser De Døde

Wydanie własne / DL / 2023

øjeRum – Vågnende Jeg Ser De Døde Anxious Magazine

øjeRum, czyli de facto Paw Grabowski (nie mylić z Pawłem Grabowskim, autorem “daemon trances“, co ciekawe, mimo polskiego nazwiska, żaden z nich nie mieszka w Polsce) to artysta niesamowicie płodny. Lista wydawnictw, czy to wydanych fizycznie (jak choćby przepiękny digipack A5 z końcówki zeszłego roku, wypuszczony przez Cyclic Law), czy to cyfrowo robi wrażenie. Jednakowoż, pomimo faktu, iż wszystkie te rzeczy są znakomite, to w połączeniu z występowaniem tego trendu u innych artystów, powoli zaczynam być zwolennikiem tezy, że słynne powiedzenie o przybytku i bólu głowy jest jednak nieuzasadnione i nieprawdziwe. Pochylmy się jednak nad ostatnią… a nie, przepraszam. No właśnie… Teraz to już przedostatnią płytą øjeRum.

“Vågnende Jeg Ser De Døde”, czyli „Budząc się, widzę umarłych” (cytat wyjęty z duńskiego psalmu wielkanocnego) to ponad godzina minimalistycznego, mrocznego, depresyjnego ambientu, zarejestrowana w (nomen – omen) Wielkanoc zeszłego roku, gdzieś na duńskiej prowincji, z wykorzystaniem przede wszystkim starego, rozklekotanego pianina. Stan owego pianina jest wyraźnie słyszalny na całym nagraniu, a użycie zdezelowanego instrumentu robi piorunujące wrażenie – dźwięki wydają się być jakby pokryte kurzem, przesłonięte jakąś tajemniczą, przeklętą mgłą, może nie tyle z horroru, co z jakiegoś sennego koszmaru. Dodatkowo nagrywany sygnał celowo zakłócany był falami radiowymi i obwodami elektrycznymi, co nadaje mu dość niespotykanego brzmienia i znacząco wpływa na odbiór całości, zwłaszcza w remiksach.

O ile bowiem akapit wcześniej napisałem, że mamy do czynienia z godziną muzyki, tak teraz należy jeszcze doprecyzować, że “Vågnende Jeg Ser De Døde” to tak naprawdę jeden utwór. Tytułowa ścieżka trwa nieco ponad 19 minut i stanowi poniekąd wprowadzenie do tego co będzie dalej. A dalej, znajdują się funkcjonujące pod wspólnym tytułem “Sleeping, I’m Blinding to Life” dwa, trwające po 21 minut każdy, remiksy utworu tytułowego zrobione przez Robina Rimbauda czyli Scannera. Trzeba przyznać, zwłaszcza znając wcześniejszą twórczość obu panów, że można było niejako w ciemno oczekiwać ciekawej kolaboracji, i rzeczywiście, oba remiksy znakomicie trzymają klimat płyty i wpisują się w całość. Całość minimalistyczną, bardzo (wbrew pozorom) uspokajającą, celującą gdzieś w muzykę naprawdę głębokiego tła. Myślę, że nawet skojarzenia z Gymnopédies czy nawet Gnossienes Satiego wcale nie będą ani nieuprawnione ani na wyrost. Choć oczywiście te skojarzenia możemy mieć słuchając nagrania tytułowego, w jego najpierwotniejszej postaci. W remiksach dźwięki tego piana są już bardzo, bardzo przetworzone. W zasadzie stanowią już inną opowieść, rozwijającą tę pierwszą, choć jeszcze bardziej rozmytą, niewyraźną, wołającą z jakiejś głębi niczym poziom Limbo w słynnej „Incepcji”.

Trudno w sumie zaklasyfikować ten materiał – ani to regularna płyta, ani epka, ani singiel… może po prostu kawałek główny i dwa remiksy. Na pewno jest to jednak godzina głębokich, ambientowych, czy raczej dark-ambientowych dźwięków, które choć sączą się powoli, zwłaszcza w tytułowym “Vågnende Jeg Ser De Døde”, to jednak nie biorą jeńców i – jeśli chcemy mieć z tej muzyki maksimum doznań – wymagają maksymalnego skupienia przy słuchaniu. W sumie… tak samo jak Satie i jego Gymnopédies. Też można je z jednej strony potraktować jako coś, co gdzieś tam sobie dźwięczy w tle, albo zanurzyć się w pełni, chłonąc wszystkie poziomy przekazu dźwiękowego…

Piotr Wójcik