Noche Oscura – Gardens

Zoharum / CD/DL / 2024

Anxious magazine Noche Oscura – Gardens

Nie sądź człowieka po wyglądzie – ani zespołu muzycznego po nazwie – bo się w sądzeniu poszkapisz. Maksyma jak świat stara, a wciąż aktualna… Noche Oscura to, wbrew swojej nazwie, projekt rodzimy, pochodzący z Wrocławia. Projekt dość oszczędny w epatowaniu swoją twórczością, co w dzisiejszych czasach powoli zdecydowanie bardziej staje się zaletą, niźli wadą (choć to chyba bardziej temat na jakiś publicystyczny esej, niż na zbaczanie w te rejony w recenzji płyty), projekt który po siedmiu (?) latach istnienia doczekał się raptem drugiej płyty, ale… na dobre rzeczy zawsze warto poczekać.

Noche Oscura od samego początku wykonuje coś, co można by nazwać stricte instrumentalnym gitarowym dronem, bez wątpienia zbaczającym w tematykę sludge metalu, czasami z doomowymi a nawet ambientowymi wstawkami. Momentami jest więc brudno, sludgeowy przester uderza siarką po nozdrzach a skojarzenia z Sunn O))) robią się całkiem nieprzypadkowe, chwilami jednak dochodzi do głosu specyficzna melancholia, jakiś klawisz, kawałek nostalgicznego sampla… A wtedy i odcienie owego doomu zmieniają się z tych „winterowskich” czy „disembowelmentowskich” w bardziej „późnotiamatowskie”.

I o ile debiutanki album z roku 2018, czyli Gate dość niezbornie momentami skakał po tych niezbyt pasujących do siebie na oko kwiatkach (choć i tam znajdziemy naprawdę sporo świetnych momentów, po prostu bardziej widoczny jest ten stylistyczny rozstrzał), o tyle Gardens (na który czekać musieliśmy aż sześć długich lat!) jest już materiałem zdecydowanie bardziej zwartym, jednorodnym i przemyślanym. W pewien sposób także dojrzałym. Oczywiście dalej mamy tu do czynienia z połączeniem owego funeralnego gitarowego zasiarczonego błota z bardzo ambientowymi momentami, ale jednak nie sposób nie zwrócić uwagi na to, jak ten projekt przez ten czas dojrzał. Generalnie wciąż mamy ten sam patent: melancholijna gitara akustyczna, atak przesteru, riffy z natchnionego sludge doomu, ambientowy sos do podlania, żeby całość nie była zbyt ciężkostrawna, a jednak jest jeszcze lepiej, niż na debiucie. Za największy plus robi coś, do czego się dojrzewa – trzymanie klimatu mimo dość gwałtownych zmian środków wyrazu. To taki niuans, który trzeba po prostu z czasem wyczuć i Noche Oscura zdecydowanie już sobie z tym radzi.

I choć komuś na pierwszy rzut oka utwory z Gardens mogą wydawać się dość długie, a sama płyta rozwlekła (wszak ponad 51 minut na 3 kawałki daje średnią przekraczającą 17 minut na numer) to jednak słucha się tego jednym cięgiem, zaś zmieniający się klimat (czy raczej jego odcień) pozwala nam nie popaść w nudę, marazm czy inne podobne negatywne odczucia. Od otwierającego płytę Edenu, z kojącymi partiami puszczonej na żywioł gitary bez przesteru, za to z nostalgicznym ambientowym pejzażem w tle, przez mocniejsze uderzenie sludgeowej ściany w The Two Gardens, aż po The Beam of Darkness, które w sumie zaczyna się nawet jeszcze ciężej, ale kończy bardzo uspokajającym, nostalgicznym wręcz wyciszeniem.

Wieść gminna niesie, że Noche Oscura pojawi się na dniach w Bolkowie. Szkoda, że nie będę obecny na Castle Party, bo bardziej niż chętnie zobaczyłbym (a raczej posłuchałbym) tego materiału na żywo. Póki co jednak, zawsze można nacieszyć się wydaniami cyfrowym i fizycznym. I obyśmy nie musieli na kolejną płytę Noche Oscura czekać do okolic roku 2030. Bo wprawdzie na dobrze rzeczy czekać może i warto, no ale znowu bez przesadyzmu…

Data wydania: 25 czerwca 2024

Piotr Wójcik