Nirnaeth: Xperimenta – Neskoro v novembri

Dagdy Music / DL / CD / 2023

Nirnaeth: Xperimenta – Neskoro v novembri

Nie ukrywam, że powrót Nirnaeth do świata żywych bardzo mnie zaintrygował. Z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, wciąż posiadam kasetową wersję drugiego albumu pt. “Nirnaeth Arnoediad”, którą to katowałem wzdłuż i wszerz pod koniec moich lat nastoletnich. To było ponad 20 lat temu, a Nirnaeth stanowił wówczas dla mnie klawiszową odskocznię od dziesiątek podziemnych, głównie metalowych wydawnictw. Po drugie, nie zapomniałem magicznej, hipnotyczno-smutnej aury, jaką wywoływała we mnie twórczość Piotra Wójcika. Ciekawość nowej muzyki nagranej przez niego jest więc w pełni uzasadniona. Trzeci album “Auta I Lome”, wydany w 2021 roku, to jednak temat na osobną historię.

Dwa lata później wychodzi debiutancki materiał czegoś co nazwałbym odnogą klasycznego Nirnaeth, a mianowicie Nirnaeth: Xperimenta. Zawartość albumu na tyle odbiega od pierwotnego projektu, że modyfikacja nazwy przestaje budzić wątpliwości. Dwie rzeczy są tu znamienne: brak wokali i spokojniejsza muzyka. Próżno tu szukać bardzo mrocznych, depresyjnych nastrojów; jest raczej, powiedziałbym, nokturnalnie. Większość utworów obraca się też wokół jednego motywu muzycznego, na temat którego, kolejne melodie snują swoje wariacje. Zabieg to dość niebezpieczny, bo sugeruje możliwość monotonii, nudy, lub obu zjawisk naraz. Żadne z nich tu jednak nie występuje. Rozwinięcia melodii są pomysłowe i zgrabne a wprowadzenie delikatnego rytmu do tych spokojnych pasaży, potrafi nasuwać skojarzenia z takimi gatunkami jak downtempo czy ambient. Naczelną charakterystyką jest tu jednak styl plasujący się gdzieś pomiędzy darkwave a jazzującym chilloutem, jakby wyjętym prosto z mniej oświetlonych zakątków kawiarni. Goście w takim miejscu nie są aż tak posępni jak przeciętni bohaterowie darkwave’owych fantazji, z pewnością są jednak zadumani. A jesienny charakter płyty, do zadumy nadaje się jak nic innego. Tym bardziej, że koncept polegał na nagraniu ścieżki dźwiękowej do jesiennej poezji Piotra Wójcika, Tadeusza Micińskiego, Ivana Kraski i jeszcze jednego, czeskiego poety, nie podejmę się jednak próby odmiany jego nazwiska przez przypadki (Jaroslava Vrchlickiego – red. nacz.).

Pierwszy odsłuch sugerowałbym potraktować właśnie jako tło do obrazów kreowanych przez wiersze z książeczki, choćby po to, aby szybko się przekonać, że ta muzyka posiada o wiele bardziej uniwersalny charakter. Jest zwyczajnie nie na tyle mroczna, by nasuwać obrazy skupione jedynie wokół sztampowych elementów filozofii trzeciej pory roku; przemijania i przygnębienia. I bardzo dobrze! Jest tu też miejsce na zachwyt i subtelną pogodę ducha, wszak jesień to także piękne kolory, a liście z drzew lecą z wiatrem niczym motyle (motyw z wiersza Micińskiego). Chowając szyję pod szalik, można się przecież też uśmiechnąć. I spokojnie spacerować dalej, ze słuchawkami na uszach i Xperimentą na playerze. Urokliwe kawiarnie mogą wtedy, magicznym sposobem, zachęcać do odwiedzin bardziej niż zwykle.

Piotr Huzar