Nero Kane – Of Knowledge and Revelation

Subsound Records / CD / LP / DL /2022

Nero Kane – Of Knowledge and Revelation Anxious Magazine

Minęły dwa lata i Nero Kane wraca. Ze swoją dwudziestotrzymiesięczną zegarmistrzowską precyzją. Co ciekawe, gdyby się tak zastanowić, to Nero wszystkie swoje rzeczy wydał wyłącznie w latach parzystych. Zarówno jako Nero (“Lust Soul” w 2016) czy jako Nero Kane (“Love in a Dying World” i mini “Hell23” w 2018 r., “Tales of Faith and Lunacy” w 2020 r., jego koncertową wersję w 2022 r. i końcem września opisywany właśnie “Of Knowledge and Revelation”. Czyżby to oznaczało, że na kolejną rzecz poczekamy sobie do 2024 (na szybko licząc, do sierpnia)? Zobaczymy, tymczasem skupmy się na najnowszej produkcji Nero Kane’a, wydanej, jak zwykle ostatnio, we współpracy z Samanthą Stellą i Mattem Bordinem.

Subsound Records i samo otoczenie Nera firmują ten materiał jako swego rodzaju wypadkową gdzieś między Swans, Nickiem Cavem, Dead Can Dance, Cold Meet Industry czy Nico. Rozrzut dość konkretny, choć te wszystkie wpływy rzeczywiście gdzieś tam są i można je zauważyć, albo raczej wysłyszeć. Czy to swansowe, czy mrok i melancholia Cave’a (choć to już mniej) czy darkfolkowe elementy znane choćby ze starego Ordo Equilibrio. Partie wokalne Samanthy sprawiają, że gdzieś z tyłu głowy, przynajmniej u mnie, automatycznie pojawia się Ataraxia, co jest skojarzeniem oczywiście ze wszech miar pozytywnym. Zdecydowanie słychać na tej płycie jaką drogą Nero kroczy i jak ta muzyka ewoluuje. O ile “Lust Soul” było jeszcze brudno-mroczno-rockowe (a było naprawdę bardzo brudno i bardzo mroczno), to od “Love in a Dying World” Nero ruszył dość żwawym krokiem w stronę psychodelicznego dark folku (może dlatego uznaje tę płytę za swój debiut i poza Bandcampem trudno się do płyty z 2016 roku dokopać, nawet na jego oficjalnej www), w czym wydatnie pomogła obecność na jego wydawnictwach od “Tale of Faith and Lunacy” wspominanej wyżej Samanthy Stelli.

“Of Knowledge and Revelation” jest już w tej folkowej psychodelii zanurzona w pełni. Od pierwszych taktów “Lady of Sorrow”, którego senne gitary stanowią idealne tło dla powolnej melodeklamacji, słychać, z czym będziemy mieli do czynienia. Gdy gitara staje się gęstsza mam wrażenie, że odjeżdżamy w przywoływane Cold Meat Industry, z podkreśloną subtelnym klawiszem tak mantrującą i wyraźną gitarą, że wcale nie zdziwiłbym się, gdyby “Lady of Sorrow” okazało się długaśnym intrem jakiegoś nowego objawienia i nadziei pagan black nordic melodic metalu. Zresztą cały materiał z tej płyty jest tak niesamowicie „skojarzeniowy” (ale jednocześnie podany w sposób, który ani przez chwilę nie budzi poczucia wtórności czy kopizmu), że aż przyjemnie się tego słucha od deski do deski. Tych skojarzeń mamy sporo nawet w obrębie samej Italii, rzekłbym, taki charakterystyczny włoski sznyt, czasami zajeżdżający najlepszymi fragmentami “In Absentia Christi” nieodżałowanego Monumentum, czasami, jak w “Burn The Faith” rodzący nieodparte skojarzenia z Ataraxią (no ale w obu projektach słychać przecież Francescę…), całość przeplatana jest jednak wieloma innymi nutami. Wspólne partie unisono rodzą nieodparte skojarzenia z “Conquest, Love & Self Perseverance” wspominanych wyżej Szwedów, a im bardziej płyta się rozkręca, tym bardziej ta muza wciąga. Trzy ostatnie kawałki to wręcz hipnotyczny majstersztyk, zwłaszcza finałowa “Sola Gratia”.

“Of Knowledge and Revelation” to płyta, która mimo ponad pięćdziesięciu minut nie nudzi, mimo wolnego tempa nie nuży, każde kolejne przesłuchanie pozwala odkryć jakiś nowy smaczek i można sobie tak do niej tak wracać i wracać. Co też wszystkim rekomenduję.

Wersja TLDR dla leniwych: jeśli ciekawi was, co stało się gdy ludzie z Ataraxii spotkali się na mieście z Ordo (jeszcze wtedy tylko) Equilibrio, pogadali o mrocznym, psychodeliczno-transowym darkfolkowym graniu, o tym jak ono brzmi na południu, a jak na północy, po czym zauważyli w pobliżu studio, w którym akurat siedzieli sobie producenci z 4AD to zapoznajcie się z tą płytą, bo mniej-więcej taką historię opowiada ona za pomocą dźwięków.

Piotr Wójcik