Instant Classic / LP/CD/DL / 2024
Do słuchania nowego albumu Mikołaja Trzaski trudno podejść inaczej, niż jak do spotkania z wielkością. Jest to nie tylko pod tym względem, płyta onieśmielająca – bardzo starannie wyprodukowana przez autora, zgodnie z jego stemplem oszczędna, ale i wymagająca zarazem. Personalnie charakterystyczna, chociaż zagadkowa, medytacyjna.
Kluczem do jej tajemnicy, wydaje się być sam obiekt, w którym Eternity for, a while nagrywano. Obiekt bezczasowy, dystansujący, ale i przytłaczający zarazem – dawny żydowski dom przedpogrzebowy w Słupsku, jest na tym albumie akustycznie, żywy, ważny i absorbujący każdą esencję emocji, z jaką wychodzi Trzaska. Często są to esencje dźwiękowe z pogranicza, wyekstrahowane tak by mogły się odnosić do lęku, melancholii bądź nostalgii.
Tu też czuje się kunszt, doskonałość warsztatu. Trzaska jest precyzyjny, to też często zatrzymuje słuchacza w limbo, w którym teraźniejszość i przeszłość mieszają się. Tak by prawdopodobnie mogła brzmieć ścieżka dźwiękowa do nieistniejącej adaptacji Sklepów cynamonowych.
Z drugiej zaś strony, pomimo całej swojej stylowości, nie jest to płyta, która stara się być ukoronowaniem znanego. Zamiast polegania tylko na marce, znajdują się tu eksperymenty i dźwięki może nie spoza palety, ale znacznie ją poszerzające – szczególnie słychać to w drugiej części albumu, jak np. Na Shame in the Shades utrzymanym sonicznie całkiem blisko kompozycji Cristobala Tapii De Very (autor muzyki do seriali Utopia, Biały Lotos). Z kolei, na przedostatnim Icarus Be Phoenix, rytmiczne – tąpnięcia przenoszą prawie do eksperymentalno – industrialnego świata Resiny, z wydanego przed trzema laty krążka Speechless. Ostatnie – Will right back– znowu przywraca album do rangi egzystencjalnej pętli. Zostawia z wrażeniem pewnego niedosytu, każąc się w tej płycie, jeszcze powielokroć zagubić. Ja zagubię się z wielką przyjemnością.
Data wydania: 4 listopada 2024
Marcin Zimmermann