Mike Majkowski – August / November

Gusstaff Records / Don’t Sit On My Vinyl / LP/CD / 2024

Mike Majkowski – August / November

Czy da się odmierzyć upływający czas za pomocą muzyki? Czemu nie? Takie właśnie skojarzenie nasuwa przy okazji premiery dwóch nowych albumów Mike’a Majkowskiego. Ukazują się one równocześnie, składając się na jeden artystyczny koncept. W dodatku okładki August i November przedstawiają ten sam obraz autorstwa Łukasza Rychlickiego, uchwycony na kliszy właśnie w sierpniu i listopadzie.

Nagrywanie podwójnych albumów w czasach singli i streamingów, kiedy uwaga słuchaczy staje się często maksymalnie rozproszona, wydawać się może pomysłem dosyć karkołomnym. Jeśli jednak stoi za tym spójna, oryginalna artystyczna wizja, pomysł ten ma sens. I tak jest zdecydowanie w tym przypadku. Na dwóch osobnych krążkach Majkowski zaprasza słuchacza do konfrontacji z materiałem o tyle wyjątkowym, co maksymalnie wymagającym skupienia i uwagi. Zatrzymania się przy dźwiękach, które przy wnikliwym wsłuchaniu odkrywają całe swoje bogactwo, ukryte w niuansach i dźwiękowych smaczkach.

Obydwie płyty zostały nagrane w zeszłym roku w Berlinie. Pierwsza z nich (August) zawiera materiał całkowicie akustyczny. Głównym instrumentem jest tu kontrabas, czyli instrument, który chyba najmocniej kojarzy się z M. Majkowskim. Zawiera on cztery kompozycje składające się z pojedynczych, powtarzanych dźwięków oplecionych gęstą siecią dźwiękowych refleksów, plam. Wybrzmiewając jakby w tle, wprowadzają specyficzny klimat ulotności. Podobnie jak ich tytuły… Shine, Wave, Air… Atmosfera tego materiały przysuwa na myśl dokonania rodzimej grupy Majkowskiego – Lotto, zwłaszcza z czasów albumu Elite Feline, co uznać można za jego duży atut.

Drugi z krążków, November oparty jest natomiast wyłącznie na brzmieniach elektronicznych. Jego również cechuje kontrast pomiędzy ascetycznością formy a bogactwem niuansów. Całość brzmi jednak zdecydowanie bardziej transowo, biegnąc znacznie dalej w ambientowe rejony. Więcej tu mroku i chłodu, który przenika z każdego dźwięku wypełniającego dwie, długie kompozycje.

Choć cały materiał trwa niespełna jedną godzinę, to jego podzielenie na dwa osobne albumy ma w tym przypadku swoje uzasadnienie. Warto wysłuchać je jeden po drugim aby w pełni docenić ich bogactwo, nawet jeśli przypominają o upływającym czasie.

Data wydania: 22 listopada 2024

Wojciech Żurek