Rekem Records / LP/DL / 2025

Przed przystąpieniem do konkretnego odsłuchu Sargassum aeterna, wciąż świeżo upieczonego wydawnictwa Manji, postanowiłem skonsumować dołączony do niego tekst przewodni, a polską wersję na końcu recenzji*. Przenosi nas w utopijną przyszłość roku 2221, a zawartość, w pewnym sensie przerzuca do pisarstwa mojego ulubionego, amfetaminowego wizjonera Philipa K. Dicka. I już w tym momencie pojawia się pytanie: jak skontrastować powyższy tekst, lekko odhumanizowany, irrealny z tak niekończącą się, organiczną paletą dźwięków wibrującą podczas słuchania Sargassum aeterna? Odpowiedzi może być wiele, a każda z nich tylko pogłębia liczbę warstw, na których można odbierać ten tytuł. Zresztą zamanifestują się same podczas słuchania (tylko nie pytajcie o to AI!).
Manja Ristić (z którą mieliście okazję przeczytać wywiad w Anxious) jest jednym z “sound artists”, która na przestrzeni czasu i dzięki kolejnym wydawnictwom dorobiła się własnego wizerunku artystycznego, a opisywany tytuł jest tego doskonałym przykładem. Efekt finalny wykorzystania hydrofonów i mikrofonów kontaktowych jest jak zawsze hipnotyzujący, a zawartość detaliczna nagrań otoczenia zadziwia precyzją.
Tak, już pojedyncze, wstępne dźwięki, ubierają moje powyższe słowa w rozpoczynającą się wyprawę audio w Anno Domini 2221. Odgłosy przybrzeżnych fal i atlantyckich muszli mogą sugerować Wyspę Mljet ze wspomnianego tekstu, na której uda nam się przetrwać w „normalności”. Horyzontalne wykorzystanie dronu, a nie jako masywnie drilującego nurtu, dodaje kinematycznego wrażenia, rozległej domeny, w której rozgrywa się akcja albumu. Odgłosy nadchodzącej burzy i dystansowy, przyprószony odgłos wyjącej syreny przypominają nam, gdzie jesteśmy i w jakiej odrealnionej sytuacji się znaleźliśmy. Kontrastowość wydawnictwa, jego biegunowość powoli odkrywa swoje karty, a wyobraźnia artystki doskonale w tym pomaga. Głębinowe pokłady dronu podczepione pod wszędobylskie rejestracje hydrofonów zdobią jak ornament, ukazując piękno, które może znajdować się pod powierzchnią spokojnej wydawałoby się wody i odhumanizowanej rzeczywistości.
Podczas czytania tekstu wstępnego pewne zaskoczenie wywołało pojawienie się w nim czarnych much Tabanus atratus. Cytując „Wyspa Arran została ogłoszona Ziemią Świętą, domem dla dziecka-boga Luki, Pana Samsary, który posiada wszystkie wspomnienia ludzkości. Chroni go ostatnia płynąca woda i sześć pokoleń much Tabanus atratus, które są zaskakująco skuteczne w swoim zadaniu”. Zaintrygowany poszperałem. Owe muchy są jak najbardziej rzeczywiste i to w naszych realiach, zamieszkując tereny Ameryki północnej. Oczywiście „odnajdujemy” je i słyszymy per se w trzecim z czterech utworów wypełniających Sargassum aeterna. Ich swobodna aktywność w stereo zamienia się w rodzaj nadlatującej apokalipsy zbudowanej z masy niskotonowych chorałów.
Snując się przez wizje przemijające wraz z trwaniem płyty, uświadomiłem sobie, że brak na niej jednego z kluczowych elementów, z których słynie Manja: skrzypiec. Pytasz i masz. Zamykający Halcyon’s Nest, aż po brzegi wypełniony jest powolnym, zamyślonym pasażem tego instrumentu, który w powolnym tempie pozostawia głęboki ślad w psyche. Tutaj zalane w delikatnym delayu i towarzystwie dźwięków otoczenia i pojedynczą cykadą w prawym kanale stereo. Mogłoby to trwać wiecznie, formując pytanie: czy my naprawdę żyjemy daleko od przyszłości, którą zawiera tekst Sargassum aeterna?
Marek “Lokis” Nawrot
*Sargassum aeterna
Jest rok 2221. Świat stoi u progu Wielkiego Wyrównania. Od ponad wieku wir Sargassum Vortex zakłóca planetę, powodując niestabilność i nieregularność pola magnetycznego. Wysokie wieże Wardenclyffe Towers, wzniesione na obu biegunach, górują niczym strażnicy nad chaosem niedoboru energii. Nieustanne wykorzystywanie promieniowania słonecznego gwarantuje, że nigdzie Niby biegunów magnetosfera uległa zniszczeniu. Promieniowanie zniszczyło bujne środowiska biologiczne regionów równikowych.
Jest to także 117. rok Wielkiej Wojny pomiędzy globalną Północą a globalnym Południem – konfliktu, który przybrał na sile w wyniku postępów w badaniach nad transhumanizmem oraz coraz bardziej jawnych planów dotyczących rozwoju sztucznej inteligencji.
Ogromny mur przecina Atlantyk – niemy świadek wielowiekowego wydobycia oceanicznych surowców, które rozdzieliło Kanion Nazaré i odsłoniło bezkresną podwodną otchłań, napędzającą odśrodkową siłę wiru Sargassum.
Na globalnym Południu społeczeństwa przyjęły rdzenne formy organizacji. To, co pozostało z lądu, podzielone jest między ogromne, nieustannie migrujące plemiona, próbujące umknąć najgwałtowniejszym okresom aktywności burz słonecznych. Globalna Północ to z kolei sieć megalopolii, z których część ukryta jest pod gigantycznymi kopułami regulującymi trudne warunki atmosferyczne. Siecią tą zarządza nowa rasa świadomych cyborgów, mających osobliwe upodobanie do cytowania Szekspira.
Polityka praw człowieka nie istnieje; rządy prawa ulegają wartości broni i algorytmów. Wyspa Arran została ogłoszona Ziemią Świętą, domem dla dziecka-boga Luki, Pana Samsary, który posiada wszystkie wspomnienia ludzkości. Chroni go ostatnia płynąca woda i sześć pokoleń much Tabanus atratus, które są zaskakująco skuteczne w swoim zadaniu.
Wyspa Mljet, niegdyś położona na Adriatyku, pozostaje ostatnią naturalną strefą poza Wir, chronioną przez kopułę, która odtwarza starożytny klimat śródziemnomorski. Tutaj kwitną gatunki koralowców, owady, małe ssaki i nieliczne pozostałości życia morskiego. Wyspa zachowała również słone kryptodepresje, stanowiące schronienie dla gatunków troglobitycznych. Ta mała „oaza dla owadów”, odizolowana i zatrzymana w czasie, znajduje się pod najwyższą ochroną wojskową Globalnej Północy.
W Globalnym Południu pozostały fragmenty całkowitej dzikiej przyrody, gdzie odporne na promieniowanie grzyby stworzyły siedlisko dla gigantycznych roślin mięsożernych i rzadkich kolonii owadów. Duże ssaki, ptaki i gady zniknęły z planety stopniowo po wzniesieniu wież Wardenclyffe.
Komunikacja między globalną północą, a globalnym południem jest możliwa tylko w jednym miejscu: portalu w starym jugosłowiańskim brutalistycznym pomniku o nazwie Popina. Położonym na klifie nad brzegiem Martwej Rzeki, przez 14 dni w roku wody przestają się pienić, umożliwiając gniazdowanie halcyonom i przepływanie spiralnych szeptów między dwoma światami.
Wszystkie inne interakcje odbywają się wyłącznie w sferze snów.
Manja Ristić