Brutality Garden / DL / 2024
Kiedy w tym roku rozmawiałem z Kubą Ziołkiem, wspomniał mi o pewnej hermetyczności Brutality Garden. Wzorem lizbońskiej wytwórni Príncipe Discos, wydawnictwa różnych artystów miały mieć pewien wspólny element, iść razem w tym samym nurcie, by wzmocnić prąd elektronicznej rzeki jaką stanowią wydawnictwa labelu. Najnowsza płyta Macieja Maciągowskiego, może i jest strumieniem odpływającym z tej samej rzeki, ale wpada w pokrętny wir, by ostatecznie rozgrzać się do czerwoności i całkowicie zmienić swój stan skupienia.
Poznański artysta stworzył Urban Balafon w całości na komputerze i to słychać. Do tego jest to muzyka przede wszystkim intelektualna, żeby nie powiedzieć wręcz akademicka. Pozbawiona jest melodii, a skupia się wyłącznie na zabawie rytmem, częstotliwościami czy polirytmii. Należy przy tym podkreślić, że jest to płyta cały czas czerpiąca z egzotycznej muzyki perkusyjnej, przenosząca jednak cały zachodnioafrykański kunszt perkusyjny w umysł. Ta płyta się rozwija. Poczynając od pozornego chaosu pierwszego utworu Dadadhd, przez mamienie nas hipnotyzującymi uderzeniami 23 Skibidi Dop po komputerowo-orientalne szaleństwo Śfix. Materiały promocyjne wspominają o „nowoczesnej syntezie, która pozwala na fizyczne modelowanie membran, strun czy sztabek wirtualnych instrumentów”. I tak samo w tym opisie, jak i w muzyce Macieja, nieco się w tej matematyce gubię. Nie zmienia to faktu, że śledzi się ją niesamowicie ciekawie i chce się do tej płyty wracać. Choćby po to, by spróbować nauczyć się jej języka.
W porównaniu do innych wydawnictw Brutality Garden, jest to muzyka pozbawiona psychodelii czy taneczności. Pod tymi dźwiękami istnieje jednak bijące serce. Bijące w tak misternie skonstruowanym dziele, że ciężko nie dostrzec większego obrazu. Nawet jeśli po pierwszym przesłuchaniu jeszcze się go nie rozumie.
Data wydania: 13 września 2024
Adam Lonkwic