Cryo Chamber / LP/CD/DL / 2025

Kolejna płyta ambientowa o kosmicznej podróży w nieznane? Jedną już taką recenzowałem na łamach Anxious, a było to dokładnie dwa lata temu, kiedy pisałem tu o wydawnictwie Transcendent Visions – Terra Incognita. Do swojego „kosmicznego” portfolio dorzuciłbym również fakt, że nieustannie słucham ambientowych nowości, dzięki czemu nader często natykam się na płyty poświęcone tematyce eksploracji kosmosu. Ba, to upodobanie space ambientowych wydawnictw połączyłem również z zainteresowaniem samym kosmosem, co wyrażało się między innymi w fakcie, iż któregoś roku obejrzałem ponad połowę wszystkich odcinków popularno-naukowych dokumentu Astronarium na serwisie YouTube. A; i żeby tego było mało, to podbiję stawkę, i dodam tu także, iż swego czasu (dokładnie 8 lat temu) razem z zespołem nagrałem płytę o kosmicznej podróży. Ciężko więc chyba byłoby znaleźć osobę bardziej kompetentną do napisania recenzji albumu Black Hole Expediction.
Odkładając na bok ten półironiczny ton mojej zapowiedzi, i sprowadzając nieco na ziemię tę recenzyjną narracją (wraz z – celowo wypuszczonym poza stratosferę – moim ego) chciałbym przedstawić Wam materiał, którego – akurat dzięki mojej sugestii – recenzja ukaże się na łamach niniejszego magazynu. Mowa tu o płycie Kristofa Bathorego o zmyślnym tytule Black Hole Expedicition.
Zacznijmy więc od początku.
Kristof Bathory to pseudonim amerykańskiego muzyka występującego od lat na scenie industrial metalowej i aggrotech, który publiczności dał się poznać jako frontman grupy Down of Ash. Rozwijał ponadto swoje inne projekty, a od niedawno również wydaje solowe materiały właśnie pod alisem Kristof Bathory, prezentując słuchaczom muzykę dalece odbiegającą od jego korzennej twórczości. Druga solowa płyta tego twórcy jest kontynuacją chłodnego i mrocznego space ambientu. W tym wypadku jednak space ambient może być etykietką nieco mylącą, ponieważ na próżno szukać tu kojących, nastrojowych i hipnotycznych brzmień, osadzonych w konwencji „schulze’owskiego” czy „tangerinowego” vibe’u. Ale, żeby nie było, w niektórych miejscach autor ten skręca w takim właśnie kierunku, puszczając oczko w stronę fanów berlińskiej elektroniki. Robi to co prawda bardzo rzadko. Ale robi.
Black Hole Expedition, bo tak nazywa się najnowsza płyta tego autora, jest opowieścią na temat podróży w mroczne zakamarki kosmicznej przestrzeni. Kristof Bathory wysyła nas wprost do czarnej dziury, próbując za pomocą ciężkich i psychotycznych dronów oddać niepokojącą i misterną aurę niepoznanej jak dotąd ciemnej materii. Powiedzmy sobie szczerze, z jednej strony taki temat na muzyczną płytę jest niby „oklepany”, w końcu ileż to już płyt w swoim życiu przesłuchałem, które były dedykowane „mrocznemu obliczu wszechświata”. Z drugiej jednak strony, nie zapominajmy o tym, że ambientowcy przecież bardzo lubią kosmos; zaś od czasu kiedy modę na eksponowanie tego motywu w danym gatunku wprowadził Klaus Schulze, to i sporo płyt o podobnej tematyce zaczęło nagle wychodzić (i wciąż wychodzi ich tak samo dużo). Kristof Bathory nie jest więc wyjątkowo odkrywczy i szczególnie oryginalny, jeśli chodzi o przedstawioną przez niego propozycję. Ale czy to źle? Oceńcie sami. Ale zanim to zrobicie, doczytajcie jednak tekst do końca.
Stanę bowiem w obronie tego amerykańskiego producenta, bowiem pewna sztampa jest wpisana w obraz niektórych subżanrów ambientowych. W końcu, cały ten kosmiczny „produkt” jest też wynikiem najzwyklejszej w świecie konsekwencji i nieodcinania się od rdzenia inspiracyjnego. Przeto, skoro Kristof chciał nagrać płytę o „czarnej dziurze”, to nikt nie powinien mu tego zabraniać. Ja bym natomiast oceniał go przede wszystkim za efekty, a te są – mówiąc bezwzględnie – oszałamiające. Zawierzcie proszę mi na słowo, że mało jest tak dobrego i tak wysmakowanego ambientu, łączącego w sobie niepokojące, wręcz horrorowe przestrzenie dźwiękowe, z zimnymi i industrialnymi synthami, a także z kosmiczną elektroniką. Kristof Bathory umie stworzyć za pomocą elektronicznych środków niezwykły i niezwykle przeraźliwy klimat. Jest na tej płycie bardzo dużo chłodu i dyskomfortowych dźwięków, które sprawią, że spokojne zaśnięcie w nocy po odsłuchu nie będzie łatwym zadaniem. Ale, są też melodie i berlińskie akcenty. Wyróżniłbym tu przede wszystkim utwór Gravitational Waves, gdzie do mrocznego dark ambientu dołożony został taki dość klasyczny arp-synth, nadający utworowi charakterystyczny groove.
Podsumujmy więc wszystko. Ekspedycja w stronę czarnej dziury razem z soundtrackiem Kristofem Bathory, jest ciekawym przeżyciem. Mimo pewnej tematycznej sztampy, zapewniam Was, że jest to intrygujące doświadczenia, gwarantujące (właśnie) niesztampowe wrażenia.
Data wydania: 25 lutego 2025
Janusz Jurga