Wydanie własne / DL / 2024
Jako czołowy akolita gatunku zwanego neofolk, ubolewałem był zawsze nad faktem, że na naszym rodzimym poletku muzycznym, próżno dostrzegać projektów ze wspomnianego żanru. Oczywiście, muszę tu dodać, że takowe istniały i istnieją. Chociażby wspaniałe By The Spirits, które całym sercem uwielbiam. Tyle że By The Spirits, choć jest projektem rodzimym, to niepolskojęzycznym. Bo właśnie. Chodzi mi tu zarówno o rodzimy, jak i polskojęzyczny neofolk.
Wspomnianą lukę świetnie zdaje się wypełniać krakowski zespół Kielichy i ich debiutancki materiał Kielichy. Grupa założona została w roku 2022 z inicjatywy Adriana Szczeciny, który nawiązał wtedy współpracę z Mikołajem Uchmanem. Jak informują sami artyści w swojej notce prasowej, wraz z rozwojem projektu został on poszerzony o kolejnych czterech członków, mianowicie perkusistę Aleksa Ciekalskiego, klawiszowca Bartosza Grygielskiego, a także basistę Bogdana Żygadło. No. Tyle z biograficznych niuansów, które mają tu jednak duże znaczenie, bo – jak na standardy gatunku – Kielichy są bardzo bogate w warstwie instrumentalnej. Sami widzicie, iż jest to całkiem szeroki skład, a nie – jak to często bywa – jeden smutny pan z gitarką.
No. Ale tu można już przejść do tego głównego punktu, a więc muzycznej zawartości. W istocie, choć Kielichy nie odbiegają dalece od klasycznych standardów neofolku, szukają jednak elementów odróżniających ich od gatunkowej sztampy i konwencjonalności. Ich nieco bogatsze instrumentarium – to jedno. Drugie, to kompozycje, również całkiem wyróżniające się na tle innych, znanych mi projektów z tego nurtu. O ile obecny na materiale balladowo-piosenkowy sznyt oraz akordowe bicia zdecydowanie ewokują w kierunku klasycznego, neofolkowego zabiegu, o tyle zespół ma naprawdę sporo odwagi, aby swoje kompozycje rozwijać w kierunkach mniej przewidywalnych.
Efektem czego otrzymujemy tu również nie najoczywistszy mariaż stylistyczny, choć nie aż tak dostrzegalny na pierwszy rzut oka (ucha). A co mamy tu jeszcze poza klasycznym neofolkiem? Muzycy w notce prasowej piszą między innymi o inspiracjach spiritual jazzem, bliskowschodnim folklorem i elektroniką. Jest to wyczuwalne. Choć akurat moją najpierwszą asocjacją po premierowym odsłuchu EP-ki był przede wszystkim psychodeliczny folk. Ten traf chyba też nie jest chybiony i obstawiam, że z „Kelichami” uścisnęlibyśmy sobie tu dłonie (albo przybili przysłowiowego kielicha), gdyż w notce piszą także o inspiracjach Current 93, które przemierzało po wielokroć rejony psychodelicznego folku. A ta psychodeliczna, „currentowa” nuta najbardziej słyszalna jest chyba w najmniej oczywistym numerze o bardzo upiorno-duchologicznej proweniencji, czyli Karuzela.
Ponadto wypada wspomnieć tu także o tekstach. Gatunek ów to jeden z nielicznych żanrów, gdzie liryki mają dla mnie bardzo duże znaczenie. No dobra, może nie bardzo duże, ale na pewno istotne. Powiedzmy – wyraźnie znaczące. Tym bardziej materiał Kielichów jest dla mnie szczególny, bo – jak już pisałem wyżej – zespół śpiewa w rodzimym języku. Jak się mogłem dowiedzieć z notki, są to autorskie teksty Adriana Szczeciny, założyciela grupy. Jedynie czwarty numer Brzoza posiada tekst napisany przez innego członka zespołu, Mikołaja Uchmana. Nie zburzyło to jednak wcale efektu wysokiej koherencji. Niemniej muszę to zaznaczyć, że „kielichowe poezje”, przynajmniej dla mnie, są tu najmocniejszym punktem projektu. A przecież tych mocnych punktów jest tu i tak bardzo dużo. Liryki, poza melancholią, nostalgią oraz naturą, mają w sobie sporo upiornych i wisielczych akcentów, co najlepiej zresztą oddają wersy z utworu Srebro-Błękit, o „wiszeniu głową w dół przez siedem dni i przez siedem nocy”.
Ja jednak zapewniam, trochę z przymrużeniem oka, że odsłuch płyty jest znacznie przyjemniejszy od zajęcia, jakie upodobał sobie przywołany w poprzednim akapicie podmiot liryczny. Ale mniejsza ze „śmieszkami”; bo w końcu, kto chciałby zwisać głową w dół przez siedem dni i przez siedem nocy? Ja z pewnością nie. A i nie chciałbym też umniejszać świetnemu zespołowi i tej wyśmienitej płycie. Więc raz jeszcze podkreślę, że Kielichy to „perełka” na naszej rodzimej scenie. I mówię to jako ich nowy fan, zamierzający bacznie obserwować rozwój projektu, polecając go każdemu akolicie tego gatunku. [O, i nawet fajna klamra kompozycyjna mi wyszła na końcu w tej recenzji].
Data wydania: 8 czerwca 2024
Janusz Jurga