JANCZARSKI & SIDDIK 4TET – „Contemplation”

For Tune / CD / 2020

JANCZARSKI & SIDDIK 4TET Contemplation Anxious Magazine

Wytwórnia For Tune prezentuje kolejną płytę z koncertowego cyklu „Directed By…”, który to zbiera nagrania na żywo z warszawskiego klubu 12/14. Skład Janczarski & Siddik 4tet został skrzyknięty na jeden wieczór, 24 stycznia 2020 r. Wyboru nagrań dokonała gwiazda tegoż wieczoru, Rasul Siddik. To jedna z legend amerykańskiego jazzu, pochodzący z St. Louis członek osławionego stowarzyszenia AACM. Na swoim koncie notował współpracę z takimi postaciami sceny jazzowej jak: Bobby Few, Lester Bowie, Archie Shepp czy David Muray. Sam Siddik gra na trąbce, flecie jak też w utworze „Witchi Tai To” udziela się też wokalnie. Skład kwartetu uzupełniają: Borys Janczarski (saksofon tenorowy), Michał Jaros (kontrabas) oraz legenda rodzimej perkusji jazzowej, Kazimiesz Jonkisz.

Otwierający całość utwór tytułowy „Contemplation” jest dziełem zmarłego 6 marca 2020 r., McCoy’a Tyrnera. Ten blisko godzinny album skrzy się mnogością pomysłów, jest też istnym poligonem wyobraźni muzycznej. Kwartet przedstawił kompozycje takich klasyków jazzu jak: Charles Mingus, Don Cherry czy Joe Henderson.

Najdłuższy trwający 11 minut „Dedication”, skomponował sam Rasul Siddik. Płyta „Contemplation” to udamy miks mainstreamowego jazzu i jego bardziej drapieżnych, rozwydrzonych momentów. W sumie ta uspokojona, czasem zdawałoby się cieplarniana aura, zaczyna buzować tajemniczymi ruchliwymi energiami.

O ile pierwsze trzy nagrania „Contempaltion”, „Sweet Love Mine” czy „Self- Portrait In Three Colours” zdają się jeszcze tłumić tę energie, emitując ciepłe barwy to w dalszej części tej płyty bieguny zostają nieco zmienione. Już „Complete Communion” oscyluje w bardziej drapieżnych, niespokojnych tonacjach. Rozkręca się Borys Janczarski dając popis saksofonowej improwizacji. W tyle nie zostaje też lider, w ostatnim „Caribbean Fire Dance” gra zdecydowanie bardziej chropawo, energetycznie.

Co jednak najważniejsze w tych bardziej ekspresyjnych momentach zarówno Siddik i Janczarski nie wytracają ani przez chwilę melodycznego zmysłu. Tak jakby owa melodyczna komunikatywność w pewien sposób starała się dyscyplinować całość. Kawał bardzo dobrego jazzowego grania, który absolutnie nie zawiedzie koneserów gatunku.

Robert Moczydłowski

↫powrót