Gintas K & Michelle O’Rourke – Sorry Gold

Zoharum / CD/DL / 2022

Gintas K & Michelle O’Rourke – Sorry Gold Anxious Magazine

Coraz częściej zdarza mi się trafiać na płyty, które stworzone zostały pod kątem dźwiękowej ilustracji do filmu lub przedstawień teatralnych. Część z nich w oderwaniu od tego pierwotnego dzieła traci swoja siłę i charakter, niektóre jednak bronią się jako osobne muzyczne dzieła. Do tych drugich można zaliczyć wydany właśnie wspólny album pochodzącego z Litwy kompozytora i artysty dźwiękowego Gintasa K oraz irlandzkiej wokalistki Michelle O’Rourke.

Sorry Gold – to tytuł zarówno płyty jak i przedstawienia (a później i filmu), do którego muzycy stworzyli ścieżkę dźwiękową. Oparta jest ona na improwizacji wykonywanej do wizualizacji, scenografii oraz tańca aktorów. Słuchając tego albumu nie sposób uciec od skojarzeń właśnie z jakimiś surrealistycznymi, onirycznymi pejzażami, za sprawą których dźwięki zmieniają się w plastyczny obraz. Skojarzenie z tańcem, które nasuwa się tu jakby samoistnie, jest naturalne. Sama autorka przedstawienia mówi o nim: „Jeśli taniec technologii przemysłowej jest powietrzny, to czym będzie taniec biotechnologii? Ta nowa praca ożywia przedstawienie jako żywą i spekulatywną formę środowiska, w opozycji do kultury, jej powtórzeń i odradzania się, trzymającej się mocno idei, że przyszłość jest możliwa, pożądana i piękna. Ten spektakl jest pierwszą częścią bliźniaczego projektu o tematyce cywilizacji i natury.”

Nie widząc przedstawienia, ale słuchając samej płyty, trudno nie zgodzić się z tą inspiracją. Utwory zawarte na krążku tworzą zróżnicowaną, lecz zarazem spójną całość. Z początku słyszymy bardzo delikatne dźwięki klawiszy (lub organów), które płyną z oddali, jakby były ukryte za grubą kotarą. Na ich tle wybrzmiewają delikatne, ale wyraziste wokalizy Michelle. Z każdą kolejną minutą dźwięki robią się coraz bardziej chropowate, zimne i intensywne. Te nasilające się harmonie sprawiają, że kontrast między tłem a śpiewem robi się coraz bardziej wyraźny. Daje to bardzo ciekawy efekt. W dodatku, wsłuchując się dokładnie w te noisowo-elektroniczne podkłady, można wyłapać z nich fragmenty melodii, choć ukryte to jednak podkreślające charakter całości. Pod koniec ta intensywność jednak znów maleje, kierując ponownie całość w stronę bardziej łagodnych dźwiękowych przestrzeni.

Ciekawa to i bardzo wymagająca płyta wychodząca daleko poza schemat teatralnej ścieżki dźwiękowej.

Wojciech Żurek