Tonal Union / LP/DL / 2025

Gabriel Brady na debiutanckim Day-blind zabiera mnie w przestrzeń zawieszoną między snem a rzeczywistością. Od pierwszych minut czuję, jakby ktoś otworzył okno do świata emocji, które zwykle chowają się gdzieś głęboko – nieśmiałych, kruchych, trudnych do nazwania. Ta muzyka nie opowiada historii wprost. Ona szepcze, sugeruje, zostawia ślady. I to właśnie ta delikatność robi na mnie największe wrażenie.
Gabriel Brady na debiutanckim Day-blind zabiera mnie w przestrzeń zawieszoną między snem a rzeczywistością. Od pierwszych minut czuję, jakby ktoś otworzył okno do świata emocji, które zwykle chowają się gdzieś głęboko – nieśmiałych, kruchych, trudnych do nazwania. Ta muzyka nie opowiada historii wprost. Ona szepcze, sugeruje, zostawia ślady. I to właśnie ta delikatność robi na mnie największe wrażenie.
Kompozycje Brady’ego brzmią jak mgła unosząca się nad wspomnieniami – są miękkie, rozproszone, pozbawione ostrych krawędzi. Fortepian nie dominuje, ale dryfuje jakby w oddali. Smyczki nie wzruszają nachalnie, ale przywołują subtelne napięcie. Buzuki – instrument, którego nigdy nie kojarzyłbym z ambientem – dodaje melancholijnego ciepła i nostalgii za czymś, czego nigdy nie doświadczyłem. Każdy dźwięk zdaje się rozmywać tuż po tym, jak się pojawi – jak myśl, która przyszła i zniknęła, zanim udało się ją uchwycić.
Day-blind powstawał w studenckim pokoju, ale brzmi jakby został nagrany gdzieś poza czasem. Brady przepuszcza organiczne dźwięki przez modularne syntezatory, spowalnia je, zapętla, przetwarza. Dzięki temu muzyka traci swoje źródło, staje się czystą emocją, wolną od kontekstu. I to właśnie wtedy trafia najmocniej – nie przez treść, ale przez to, jak rezonuje wewnątrz.
Najbardziej poruszył mnie utwór Ordinary – leniwy, niespieszny, dryfujący. Dokładnie taki jak dni, które na pierwszy rzut oka niczym się nie wyróżniają, ale czasem właśnie wtedy przychodzi prawdziwe zrozumienie. W Streetlight czuję samotność, która nie boli, ale otula. A Ambrosial przypomina mi noc, gdy nie mogłem zasnąć i wsłuchiwałem się w dźwięki miasta zza okna – nic się nie działo, a jednak wszystko było intensywne.
To, co najbardziej cenię w tej płycie, to jej czułość wobec codzienności. Brady nie ucieka w abstrakcję ani wielkie gesty – zamiast tego skupia się na drobiazgach: przelotnych nastrojach, chwilach zawieszenia, emocjach, które łatwo przeoczyć. Jego muzyka nie szuka odpowiedzi, ale pozwala trwać w pytaniu. I w tym tkwi coś bardzo kojącego, szczególnie w świecie, który tak często wymaga od nas natychmiastowej reakcji, jasności i decyzji.
Day-blind to płyta o codzienności widzianej nie tyle oczami, co przez emocje. O świecie, który jest zwyczajny, ale w tej zwyczajności niepokojąco piękny. To muzyka, która nie rozprasza – ona przybliża do siebie samego. Cicho, łagodnie, bez presji. Tak jakby mówiła: możesz poczuć wszystko, ale nie musisz nic rozumieć. I może właśnie w tej nieoczywistej prostocie kryje się jej największa siła.
Data wydania: 13 czerwca 2025
Artur Mieczkowski