Oona Recordings / LP/DL / 2025

Retrospekcja
Myślę, że na kasetę magnetofonową FSOL Dead Cities wpadłam w okolicach roku 2000. Dostałam ją od kolegi razem z Gyralem Scorna. Miałam wtedy 16 lat, za dwa lata miałam wynieść się z domu, ale póki co mieszkałam u mamy w pokoiku 2.5 na 2.5 metra zrobionym z połowy kuchni w 32 metrowym mieszkaniu. Łóżko, biurko, regał z szafką na ubrania i 120 litrowe akwarium z rybami. Populacja 2 sztuki – czarny teleskop Marlon Brando i pomarańczowa welonka, wielkości limonki – Marlena Dietrich. Zatopiłam pod wodą dwa gumowe dinozaury – tyranozaura i brachiozaura. Zrobiłam to dziurawiąc im brzuchy i wsypując do środka po szklance żwiru. W wodzie rozgrywały się równocześnie dwa scenariusze – pierwszy traktował o życiu uczuciowym nieco otyłych ryb akwariowych, drugi opowiadał o relacji między zastygłymi w jakiejś burzliwej dyskusji gadami.
Introspekcja
W takiej scenerii, oraz przy pomocy grzybów halucynogennych (sue me), zapoznałam się z materiałem zapisanym na kasecie. I dokładnie do tego momentu w przeszłości wracam słuchając soundtracku do filmu Von Horna. Osobliwe, że odsłuch tylko początkowo kojarzy mi się ze scenami z, swoją drogą doskonałego jak już wspominałam tu gdzieś w Anxious, filmu. Rzeczywiście w zestawie z obrazem stanowi monolit. Natomiast styl i w ogóle gatunek, w którym porusza się na co dzień Frederikke są już z gruntu graficzne. Nie wiem, czy się jasno wyrażam… Nawet, jeśli odgłosy zasłyszane w danej chwili nie są surowymi nagraniami terenowymi, w zetknięciu z wizją stanowią pewnego rodzaju dubbing. Moja teoria jest taka, że gdy brakuje w otoczeniu ilustracji melodii, umysł podpowiada sobie możliwie najbardziej złożoną scenografię z dostępnej bazy danych. Stąd ta podróż w czasie.
Veritas
W odniesieniu do filmu album stanowi jakby dodatkową przestrzeń wizualną. Nadbudowuje rzeczywistość mimo, że zderzają się tu dwa zupełnie różne i dość mocno oddalone od siebie na osi czasu punkty. Klimat duńskich, surowych i zabłoconych ulic, wszechobecny kurz i przemysłowy hałas początków XX wieku słychać było w kompozycjach Puce Mary już wcześniej, chociaż wiadomo, że przy okazji soundtracku musiała trochę powstrzymać konie ;). Natomiast należy tu dodać, że nagrania terenowe z tamtych lat mieściłyby się w obrębie klasy, więc małżeństwo zamierzchłego czasu i współczesnego dźwięku nie nosi znamion mezaliansu. Powiedziałabym w dodatku, że jest to całkiem udana relacja.
Warto wspomnieć, że w nagraniach, skomponowanych przez Hoffmeier utworów brały udział osoby trzecie, myślę, że znane raczej w akademickim gronie: wiolonczela i kontrabas – Astrid Söderholm, harfa i cymbały – Xian Yeoh, rogi – Nina S. W albumach takich jak ten każdy dźwięk, każda pauza, wychylenie, oddech i głos mają znaczenie. Produkcja Frederikke i mastering Andersa af Klintberga to nie jest prowizorka. Gdyby nie dość zajmujący plot filmu Von Horna, można by pomyśleć, że Dziewczyna z igłą to trwający ponad sto minut teledysk.
Data wydania: 7 marca 2025
Marta Podoska