Morctapes / LP/DL / 2025

Adela Evy Fernández Suárez i Thomasa Barrière to płyta, która niemal fizycznie wyczuwalnie absorbuje słuchacza w swoją kameralną, intymną przestrzeń. Już pierwsze takty utworu tytułowego unoszą delikatną mgiełkę dźwięków – ciche, dźwięczne uderzenia strun i subtelne, dronowe tła splatają się z głosem Evy, prowadząc niczym przewodnik przez labirynt wspomnień i emocji. To hołd dla matki artystki, Adeli, której odejście zainspirowało każdy akcent tej kompozycji; żałobne, niemal sakralne frazy przeplatają się tu z cichą, acz głęboką nadzieją, która pojawia się niczym nieoczekiwane światło przebijające się przez gęsty las.
W kolejnych utworach Eva rozwija ten klimat, sięgając po prastare obrazy natury i ludowych rytuałów. W Agua słychać poranny śpiew ptaków, odległy szum strumienia i echo uderzeń niczym krople deszczu rozbijające się o ziemię. Głos Evy, pełen zmysłowej miękkości i zarazem korzennej, nieco szorstkiej barwy, prowadzi nas przez ten pejzaż, jak gdyby recytując prastary, nie do końca zrozumiały tekst, który jednak rezonuje w sercu. Thomas Barrière dodaje tu gitarowe plumkania i zwiewne dzwonki, które wprowadzają do całości subtelne światło, balansując pomiędzy melancholią a cichą radością.
Najbardziej przejmujące momenty kryją się jednak w Frío – utworze, który zdaje się łączyć dźwięki średniowiecznych chorałów z nowoczesną estetyką minimalizmu. Zimny tytuł kontrastuje z ciepłem głosu artystki, a każdy zaakcentowany chwyt gitarowy Barrière’a brzmi jak echo dawnych modlitw; jakby słuchacz miał na chwilę przenieść się do opactwa sprzed wieków i stanąć przed ołtarzem poświęconym pamięci bliskiej osoby. To właśnie ta ulotna równowaga między dawnym a nowym sprawia, że płyta brzmi tak świeżo, a zarazem ponadczasowo.
W Hierba i La muerte tampoco sabe Eva śpiewa o przemijaniu i odradzaniu się, posługując się oczywistymi symbolami – trawą, rosą, cieniem drzew – które jednak nabierają dzięki jej interpretacji głębszego, niemal rytualnego znaczenia. Koktajl prostoty i głębi, który serwuje nam duet, sprawia, że każda z niepozornych kompozycji trwa tak długo, jak trzeba, by poruszyć najczulsze struny duszy. Choć Adela mierzy zaledwie pół godziny, w pamięci zostaje na długo; to zaproszenie do refleksji nad życiem, śmiercią i tym, co zostaje między nami, gdy świat wokół cichnie. Świat do którego będę wracał wielokrotnie.
Pozostaje kwestia okładki – dzwonek brzoskwiniolistny – w polskiej tradycji ludowej rośliny o dzwonkowatych kwiatach często były kojarzone z magią, duchami lasu i ochroną przed złymi mocami. Czasami wierzono, że dzwonkowate kwiaty mogą przyciągać dobre duchy lub wróżki, które przynoszą szczęście.
Data wydania: 2 maja 2025
Artur Mieczkowski