Zoharum / CD / 2021
Jeżeli miałbym wybrać jakiegoś cichego bohatera roku 2021, byłby nim Karol Suka. Wszak to artysta, który nie jest nowicjuszem na muzycznej scenie, a raczej jej weteranem. Zaczynał w czasach schyłkowej komuny, gdzie objawił się w takich punkowych bandach jak: Rewolucja Gówniarzy czy Radziecka Krucjata. Wraz z nastaniem lat 90. odkrył undergroundową muzykę elektroniczną. Rewolucja techno, pierwsze rave parties, w ślad za tym narodziły się takie projekty jak: Arkona, Street City Nomads czy właśnie Escape From Warsaw.
Wydany nakładem Zoharum album „Korozje” jest znakomity i zarazem nieźle daje popalić. Nie tylko za sprawą samej muzyki, ale też i warstwy tekstowej. Surowa do bólu elektronika doskonale koresponduje z monologami Karola, w którym daje on upust swoim frustracjom. Dostaje się krawaciarzom, Kaczyńskiemu, papieżowi „pokolenie JP II to nie ty, to nie ja”, klasie średniej. Zważywszy iż część tych kompozycji powstało w latach 2006–2010, a więc z czasach Street City Nomad. Słychać inspiracje postaciami rodem z obskurnych powieści Charlesa Bukowskiego, czy te utrzymane w poetyce „powieści drogi” Jacka Kerouaca, które całkiem dobrze wpisują się w świat jaki widzimy na naszym rodzimym zaścianku, teraz. Tym bezkompromisowym obrazom towarzyszy równie szorstka i niepokojąca muzyka.
Escape From Warsaw jawi się podzwonnym odpryskiem tych szalonych i złotych czasów epoki techno/rave. Partyzanckie hardware jam session, w klimatach acid techno i syntetycznego electro. Muzyka w wielu momentach przybiera taneczny sznyt, który doskonale pasowałby na dekadencki parkiet klubu techno. Pod koniec płyty muzyka nieco zwalnia, przybierając formę postindustrialnych kolaży. Ów nieco psychodeliczno-makabryczny wymiar tekstów Karola Suki, tylko pogłębia jej dziki wymiar. Ta w sumie nieco mroczna i groteskowa wizja, to cudowna odtrutka na bolączki dnia codziennego. Chociaż niektóre te absurdy wydają się być z życia wzięte. Póki co ta muzyka i przekaz pozostawiają iście dewastujące wrażenia.
Robert Moczydłowski