Dave Fuglewicz – Selected Works, 1990–1997

No Part Of It / CDR/DL / 2023

Dave Fuglewicz – Selected Works, 1990–1997 Anxious Magazine

Nigdy nie byłem zwolennikiem składanek typu “the best of…”, wyciągania na światło dzienne odrzutów, które nie trafiły na płyty, cudownie odnalezionych materiałów, wygrzebanych z czeluści jakiejś piwnicy czy archiwum etc. A już tym bardziej robienia kompilacji z różnych odzysków, czy powyciąganych nie wiadomo skąd utworów. Zwłaszcza, jeśli rzeczy takie dzieją się po śmierci danego artysty (lub po rozpadzie danego projektu czy zespołu). Coś takiego ma zdaje się ostatnio miejsce choćby w przypadku Secret Stairways i niespecjalnie mi się to podoba. Są natomiast sytuacje, gdy tego typu wydawnictwa – zwłaszcza, jeśli przygotowane zostają z sercem i z rozumiem (czyli z uczuciem i z sensem) – potrafią robić dobrą robotę. Tym bardziej, jeżeli nie polega to na wyciąganiu „czego tylko się da”, ale raczej porządkowaniu nieprzebranej skarbnicy, pozostawionej w dość chaotycznym stanie. I do tej drugiej kategorii klasyfikuje się (z pewnymi zastrzeżeniami, o których niżej) wydane przez No Part Of It “Selected Works, 19901997″ Dave’a Fuglewicza.

Co ważne, mamy tutaj starsze utwory Fuglewicza, w zasadzie niedostępne na archive.org, na którym on sam zaczął umieszczać swoje płyty mniej więcej od roku 1997, czyli w okresie gdy z analogowego instrumentarium zaczął przerzucać się na cyfrowe. I choć Dave posługiwał się syntezatorami analogowymi od połowy lat siedemdziesiątych, choć na początku lat osiemdziesiątych sprawił sobie nawet słynnego ARP 2600, to pierwszą taśmę wydał dopiero w 1990 roku. I właśnie ten okres – od wspomnianej pierwszej taśmy aż do wydawnictw, które ukazywały się od roku 1997 mamy tutaj udokumentowany i uporządkowany.

Można się natomiast przyczepić do tego, że skoro ktoś już się za to zabrał, to materiały te zasługują na lepszą oprawę niż mocno limitowany CDR w opakowaniu typu DVD, z drugiej jednak strony – czy w dzisiejszych czasach rozeszłoby się nawet 200-300 kopii fizycznych, tłoczonych płyt tak niszowej, przeambitnej muzyki? W dodatku robionej przez kogoś kto więcej niż pół życia spędził albo „poza obiegiem” albo w głębokim kasetowym undergroundzie? Dobrze, że ktoś w ogóle się tego podjął, wydając też wersję cyfrową na Bandcampie, ale… właśnie! Straszliwie zgrzyta mi tutaj to, że w wersji oficjalnej mamy tylko dziesięć utworów (które trwają ponad 78 minut i jak rozumiem w wersji CD dwa z nich są lekko zedytowane by całość zmieściła się na nośniku), natomiast po pobraniu całości w wersji cyfrowej robi się nam nagle utworów aż dwadzieścia! Całość liczy sobie finalnie prawie 166 minut! Potraktowanie połowy materiału jako „niewidocznego bonusu” to rozwiązanie o tyle kontrowersyjne, co bardzo obniżające wartość wersji fizycznej…

Muzyka na “Selected Works” jest zaskakująco spójna (również w wersji dwudziestoutworowej), choć moglibyśmy mieć obawy, że niekoniecznie tak będzie. Od początku do końca oscyluje między dronem, eksperymentalnym ambientem, noisem i dźwiękami mieszczącymi się w szeroko pojętej „elektronicznej psychodelii”. Gdy obecnie słuchamy podobnej muzyki wydawanej przez dzisiejszych twórców nie zdajemy sobie pewnie nawet sprawy jaka przepaść dzieli ich obecne wyposażenie z instrumentami, z którymi pracował Fuglewicz plus-minus trzydzieści lat temu. Choć oczywiście można, całkiem słusznie, zauważyć, że jeszcze większa przepaść dzieli instrumentarium z lat dziewięćdziesiątych z tym, co dostępne było w połowie lat siedemdziesiątych, gdy Dave zaczynał swoją przygodę z dźwiękiem.

“Selected Works” świetnie podsumowuje lata dziewięćdziesiąte w twórczości Fuglewicza. Nie wiem czy i w jakim stopniu to wydawnictwo przyczyni się do popularyzacji tego zmarłego w połowie 2021 roku artysty (a może powinienem tu raczej napisać „do uratowania go przed totalnym zapomnieniem”?), w każdym razie na pewno stanowi dobry punkt wyjścia do zapoznania się z twórczością Fuglewicza, którą można w całkiem sporej ilości przesłuchać a nawet pobrać ze wspomnianego archive.org. Dave jest bez wątpienia znakomitym przykładem ilustrującym niesprawiedliwość rządzącą tym światem. Mógł, a może i powinien być człowiekiem-instytucją. Tymczasem garstka zapaleńców stara się ocalić go od zapomnienia… Cóż… Rest in Peace Dave. “Every Electric Part of You” …

Piotr Wójcik