CABARET VOLTAIRE „Shadow Of Fear”

CD/2LP/ Mute/Mystic Prod., 2020

cabaret-voltaire-shadow-of-fear Anxious Magazine

CABARET VOLTAIRE
„Shadow Of Fear” CD/2LP/ Mute/Mystic Prod., 2020

Mało kto spodziewał się powrotu tych klasyków industrialu, chociaż droga przebyta przez Cabaret Voltaire była wyjątkowo długa i kręta. Fakt że zaczynali od przemysłowych kolaży rejestrowanych na kilometrach taśm, zanim pojawiły się samplery. Wczesne industrialne nagrania, z czasem krzepły i nabierały bardziej słuchalnych form. W połowie lat 80. nastąpił zwrot ku muzyce tanecznej, takie płyty jak: „The Crackdawn”, „MicroPhonies” czy „The Covenant, The Sword And The Arm Of The Lord” wyznaczały ówczesny szyk alternatywnej muzyki tanecznej. Fascynacja czarnym funkiem, disco, wsprzęgniętym w pulsującą elektronikę robiła niesamowite wrażenie. Pod koniec lat 80 następował z wolna zmierzch grupy. Flirty z muzyką acid house, czy ostanie ambientowe już płyty były bardziej dziełami Richarda H. Kirka niż całej grupy. No właśnie, tu wraz z tym powrotem pojawia się pewien szkopuł. Album „Shadow Of Fear” to dzieło Cabaret Voltaire za którym stoi tylko i wyłącznie Richard H. Kirk. Nie ma wokalisty, Stephena Mallindera ostatni komandos Chris Watson, który opuścił grupę w 1982r od dawien dawna, udziela się jako dźwiękowiec w brytyjskiej BBC. Na boku realizuje też własne solowe albumy, wypełnione abstrakcyjnymi, ambientowymi kolażami. Płyta „Shadow Of Fear” niejako próbuje być syntezą dokonań CV i solowych wyczynów Kirka. Blisko godzina analogowej elektroniki, nabuzowanej niesamowitą ilością sampli, pogłosów, syntetycznych bitów wydobywanych z automatów perkusyjnych. Całkowicie instrumentalna, gęsta a zarazem i klimatyczna. Czasem słychać tu etniczne wtręty jakby wyjęte z takich płyt jak chociażby „2x45”. Gdzie indziej tak charakterystyczne kolaże, jednak w bardziej ambientowym ujęciu. Richard H. Kirk nie próbuje zatem rywalizować z klasycznymi dziełami grupy. Raczej bierze na warsztat to co najciekawsze i zapodaje w nowoczesnym kontekście. Na pewno bez wstydu i ujmy na honorze, chociaż to album dedykowany raczej fanom grupy. Ci wiedzą czego się spodziewać i raczej nie zawiodą się na tym wcieleniu Cabaret Voltaire.

ROBERT MOCZYDŁOWSKI

BANDCAMP

↫powrót