Arthur Kipps – The Woman in Black

Voices of the Ainur / MC/DL / 2022

Arthur Kipps – The Woman in Black Anxious Magazine

Rzutem na taśmę, w ostatnich dniach zeszłego roku, tuż przed świętami, kanadyjska Voices of the Ainur wydała debiutancki materiał artysty ukrywającego się pod pseudonimem Arthur Kipps. Czy może raczej: zapewne ukrywającego się, tego nie wiemy bowiem na sto procent. Możemy jednak z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością przyjąć, że zbieżność imienia i nazwiska kogoś, kto nagrywa płytę zatytułowaną tak samo jak powieść Susan Hill z imieniem i nazwiskiem głównego bohatera tejże powieści jest raczej mało prawdopodobna, mamy więc do czynienia z pseudonimem artystycznym. Ufff… rozwikłane. Chyba. A muzycznie?

Muzycznie mamy tutaj minimalistyczny i podszyty ambientem dungeon / winter / comfy / whatever synth przekuty w materiał, na którym zgodnie z niepisanym prawem debiutanckich wydawnictw, zwłaszcza tego nurtu, pierwsze dwa utwory (w szczególności “Cemetery Gates”) przynudzają nieco prostymi, naiwnymi wręcz melodiami, typowymi dla płyt czy kaset, na których otoczka i identyfikacja wizualno-ideowa zdecydowanie ważniejsze są od samej treści czy jakości muzyki. Jeśli dodamy, że wszystko to grane jest na jednym instrumencie i płynie sobie z jednej ścieżki to… sami rozumiecie. Z czasem robi się wprawdzie coraz lepiej i taki “Across The Causeway” jest już całkiem słuchalny, ale wciąż szału nie ma… Za to to, co następuje chwilę później, jest wręcz szokujące. “Echoes Through The Fog” to krótka, raptem minutowa miniatura fortepianowa, zagrana w taki sposób i bazująca na takich rozwiązaniach melodyjno-harmonicznych, że można wręcz dostać gęsiej skórki. Ten króciuteńki utwór jest po prostu genialny. I to już nie jest żaden comfy czy winter synth. Raczej niesamowity kawałek ilustracyjny o zacięciu wybitnie filmowym, który sprawdziły się w niejednym melodramacie (dramacie w sumie też). Trzy razy zastanawiałem się czy to aby nie jakiś cover, powinno to być jednak zaznaczone, a mnie jakoś żadne skojarzenia także nie przychodzą do głowy. Dalej wprawdzie znowu jest „padowo i jednościeżkowo”, ponieważ “Not Another Living Soul” jest w zasadzie taką półtoraminutową plamą rozlewającego się smutku, niemniej jednak da się tego słuchać bez większych negatywnych odczuć. Ostatnie dwa utwory nie wnoszą w tym względzie niczego nowego, są jednak, jak na ten styl w dalszym ciągu poprawne. Zwłaszcza zamykający płytę utwór tytułowy, który (o dziwo) nie jest wreszcie „jednościeżkowcem”.

Po kilku przesłuchaniach muszę ze swego rodzaju nieskrywanym rozczarowaniem przyznać, że minął mi początkowy entuzjazm i zachwyt nad tą płytą. Zacząłem się nawet zastanawiać skąd one się wzięły… Powracam do niej już tylko i wyłącznie ze względu na “Echoes Through The Fog”, który przebija na tym wydawnictwie wszystko inne o pięć albo i dziesięć długości. Jednak jedna minuta i osiem sekund to chyba mimo wszystko zdecydowanie za mało, by polecić to wydawnictwo słuchaczom innym, niż zadeklarowani zwolennicy Dungeon Synthu w jego obecnym stanie. Z jednej strony szkoda, z drugiej, jakieś rokowania na przyszłość są. Jeśli Arthur Kipps wyda następny materiał – nie omieszkam sprawdzić. A nuż będzie lepiej…

Piotr Wójcik