Antonina Car – Immersed Sensibilities

Time Released Sound / CD / LP / DL / 2022

Antonina Car – Immersed Sensibilities Anxious Magazine

Ciężko i pod górkę mają płyty debiutujące u schyłku roku. Połowa magazynów i recenzentów ma pozamykane swoje podsumowania, a do końca następnego roku zdąży o danej płycie na 99% zapomnieć. Pal jeszcze sześć, jeśli jest to jakiś gniot, dla niego może nawet lepiej, że jego niedoszły odsłuch ugrzęźnie gdzieś między pieczeniem karpia a zakupem sylwestrowych procentów, dzięki czemu finalnie nikt się po nim nie przewiezie. Gorzej, jeśli na grudniową nieurodzajną glebę pada ziarno zasługujące na zdecydowanie lepszy czas zasiewu. Dlatego tym bardziej, w imię jakiejś specyficznie przez siebie pojętej sprawiedliwości (tfu, tfu!) społecznej, staram się wnikliwie sprawdzać tytuły wychodzące w niesprzyjające i krótkie grudniowe dni, a przy okazji sam oduczyłem się puszczania w grudniu jakichkolwiek swoich rzeczy, no, może poza wznowieniami.

Antonina Car Anxious Magazine

Tymczasem amerykańskie Time Released Sound dokładnie u progu pierwszych tegorocznych przymrozków postanowiło uraczyć nas debiutanckim wydawnictwem Antoniny Car – “Immersed Sensibilities”. Płytą, która zdecydowanie zasługuje na lepszy moment i… większy nakład (z tego co wiem, ma być tylko 40 lathe cutów i setka CD, z czego 40 w wersji Die Hard – o ile nie powinno się w tym przypadku napisać Die Very Hard, gdyż nawet podstawowe wydawnictwa TRS to prawdziwe dzieła sztuki…). Słucham tego albumu już któryś raz z rzędu i wprost nie mogę się nadziwić i nazachwycać. Rzadko kiedy pierwsze wydawnictwa nieznanych mi artystów robią na mnie aż takie wrażenie. A tutaj nastąpiło pozytywne sprzężenie od pierwszego odsłuchu. Nie tylko słychać staranne wykształcenie muzyczne autorki, czy też szerokie zainteresowania stylistyczne i horyzonty muzyczne. Jest też i najważniejsze – klimat. Klimat dokładnie taki, jaki Wójciki lubią najbardziej (a dla mnie „bez klimatu nie ma płyty”).

Otwierający całość “Emerging” to takie jakby intro, przedsmak tego co będzie cieszyć nasze uszy na całej płycie. Krótki kawałek wprowadzający nas w nastrój, jaki będzie dominować przez kolejnych 38–39 minut. W muzykę, która mnie osobiście niesamowicie kojarzy się z pierwszymi wydawnictwami Autumn Tears (kto zasłuchiwał się w “Love Poems for Dying Children”, wie, co mam na myśli). Czasy oczywiście się zmieniły, instrumentarium także. Dużo mamy więc tutaj sampli, mocno przetworzonych dźwięków, skrzypiec, które są pierwszym instrumentem Antoniny (np. w niesamowitym “Sea Anemone), sporo wylewającej się z głośników eterycznej mgiełki. Czasami pojawiają się delikatne fortepianowe pasaże, jak we “Fluttery Critters”, czasami wokal (“Great Collapse”), który do złudzenia przypomina mi wspomniane początki Autumn Tears. Oczywiście o żadnej wtórności czy przesadnych inspiracjach (o ile takowe w ogóle miały miejsce) nie ma mowy, a wymienione skojarzenia to raczej przypadkowy i zaskakujący (choć bardzo, bardzo cieszący ucho) pozytyw.

Z prawdziwą przyjemnością słucha się w roku 2022 płyty, która równa się geniuszem i pięknem tamtemu debiutowi, nagranemu w zupełnie innych czasach. Tym bardziej, że jest to płyta stworzona nie przez zespół, a samodzielną autorkę, która ma wszelkie predyspozycje by iść za ciosem i zapewnić nam w przyszłości jeszcze niejedno cudowne muzyczne doznanie. Czasami Antonina odchodzi odrobinkę dalej od tej bardzo jednorodnej konwencji, jak choćby w pewnych, bardziej rytmicznych opartych na basie momentach (“Immense State of Solitude”), ale wszystko pozostaje dalej bardzo spójne, zwłaszcza, że w tym samym utworze wspomniane basowe beaty uzupełniają przepiękne, nostalgiczne smyczki. Gdzieś w tym kawałku też zresztą słyszę daleko w tle inny genialny debiut, “Autumn Departure” Ildfrost, ale może to tylko moje, dalekie, nostalgiczne skojarzenia (choć za którymś kolejnym przesłuchaniem słyszę też najlepsze ildfrostowe momenty np. we wspominanym już “Sea Anemone). Do tego wszystkiego mamy jeszcze utwory takie jak “Fluid Matter, czyli proste, melancholijne tło, doprawione niesamowicie klimatycznym (a jakże: słowo klucz przy tym materiale) wokalem. Podsumowując, “Immersed Sensibilities” słucha się jednym tchem i jest to zdecydowanie album zasługujący na więcej niż jedno, dwa przypadkowe przesłuchania w biegu czy gdzieś tam w tle.

Na pewno jedna z najsolidniejszych pozycji tego (jeszcze) roku. I nie wiem, nie wiem, czy nie najlepszy debiut. Ja w każdym razie będę śledzić dalsze poczynania Antoniny Car – a do samego “Immersed Sensibilities” na pewno jeszcze niejeden raz powrócę.

Premiera: 2 grudnia 2022

Piotr Wójcik

Więcej o Antioninie Car w Anxious

SKLEP