Akuphone / LP/CD/DL / 2024
Ak’chamel, The Crazed and Sunchalked Bones of the Vanished Herds, tak właściwie powinna brzmieć pełna nazwa tego niewidzialnego projektu, który ceni swoją anonimowość, oddając się swobodnie własnym dźwiękowym reinkarnacją. Tak, praktycznie każde ich nowe wydawnictwo przybiera nową nazwę, zachowując pierwotny, archaiczny człon Ak’chamel, przybierając aktualną maskę przy kolejnym objawieniu. Rawskulled jest ich trzecim winylowym wydawnictwem poprzedzonych serią ponad dziesięciu kasetowych albumów zanurzonych w przypalonym sosie lo-fi. Tak jak trudno dociekać tożsamości – zresztą niepotrzebnie – samych muzyków, tak jeszcze większym wyzwaniem jest spisanie tego, czego doświadczamy podczas zderzenia z wydawnictwami Ak’chamel. Rawskulled nie jest wyjątkiem.
Pomimo, że wydawnictwo to możemy odsłuchać na dwóch nośnikach (CD wersja dostępna tylko podczas koncertów), to do końca nie jesteśmy pewni, którego słuchamy. Raz wszystko „ładnie się” smaży, przypominając odsłuch dobrze wysłużonego winylu, w innych momentach wrażenie taśmy magnetofonowej wręcz rozciągającej, wkręcającej się w system audio jest nie do odrzucenia. Razem z tymi zabiegami utwory raz: zapadają się, wnikają w zupełnie inny wymiar, aby za chwilkę powrócić do rzeczywistości i ponownie przeniknąć w niewiadomą przeszłość. Absolutne halucynacje, kiedy w jednym i tym samym kawałku występuje kilka takich zabiegów. Kolejnym atutem jest wykorzystanie możliwości studyjnego, wielośladowego nagrywania, gdzie kolejne, różne ślady rejestrowane są w „innych” przestrzeniach. Zespolone jako całość, jeden utwór nabierają wrażenia wstrzykiwanych z odmiennych przestrzeni.
Mamy tu do czynienia z nasączonym psychodelią avant-folkiem upapranym w nadrealności czy może bardziej odległych wschodnio azjatyckich tradycjach i opiumową dawką muzyki arabskiej, których elementy oraz instrumentarium jest wplecione w całość przekazu. Hipnotyczny przemarsz tajnej orkiestry jest niesamowity, w sobie tylko znanym tempie utwory przenikają jeden w drugi, pozostawiając nie tylko orientalny zapach, ale jednocześnie nasycenie amerykańską tradycją muzyczną. Nieustające wrażenie obserwowania, czy raczej bycia świadkiem pradawnego i nasyconego dziwnością rytuału, który niekoniecznie musi pochodzić tu i stąd.
Nagrania otoczenia z „zakazanych” miejsc, czy z tych, gdzie nie powinno się przebywać są jak wisienka na czubku tortu serwowanego ku czci nieodgadnionych i tych, których jeszcze tu nie, ale przywołani songami przybędą. Jeżeli jeszcze nie mieliście okazji wtopić się w te pieśni nadpobudliwości to zaproszenie jest wciąż otwarte. Wystarczy wsłuchać się w podkładowe intonowane śpiewy, czy wspólne zaśpiewy, które umieszczone w miksie w wysublimowany sposób towarzyszą każdemu kawałkowi i przywołują, łapią w sidła. Oddzielną sprawą są „główne” wokale, pojawiające się sporadycznie, ale ich wykop, dzikie wrzasko-piski czy gardłowy harkot przykryte muzyką na długo pobrzmiewają w jaźni.
Pomimo tej dzikości i nieograniczoności jest też na Rawskulled miejsce na preriowy majestat północnoamerykańskich ziem, pewna podniosłość co najlepiej uwidacznia Quarter Fed Seance Machines, ze wspaniałym „dmuchanym” zakończeniem w towarzystwie pomrukujące kiciaka czy też Mauled Compressed Twisted and Ruptured kroczącym w majestatycznym tempie… nic tylko słuchać, słuchać i zgłębiać.
Marek “Lokis” Nawrot