Ondrey Zintaer – Cisza może być bardzo ekstremalną częścią głośnej muzyki

Ondrey Zintaer wywiad Anxious Magazine
fot. Daniel DeeXGee Golias

Ondrey Zintaer to pochodzący z Koszyc, słowacki improwizator. Artysta eksperymentuje głównie z nurtami noise, free impro czy free jazzem. Mając na swoim koncie współpracę z wieloma muzykami Ondrey tworzy swoje nagrania nadając im nową jakość. Jego intensywne dźwięki są kontrolowane, mają znaczenie i coś wyrażają. Właśnie ukazały się jego dwa albumy o całkiem odmiennej zawartości.

Michał Majcher


Michał Majcher:Kiedy zacząłeś tworzyć muzykę? Jakie były Twoje początki?

Ondrey Zintaer: Historia zaczęła się około 10 lat temu. Zabrzmi to zabawnie, ale to prawda. Kiedy zostałem ojcem zacząłem prowadzić życie „na trzeźwo”. Jednym z zaskakujących efektów tego (życie bez gadania bzdur o wszystkim i o niczym z pijanymi przyjaciółmi przez całą noc) było uczucie przeładowania informacjami i emocjami wokół dużej ilości muzyki, która w tamtym czasie kręciła się wokół mnie. Alkohol jest bardzo destrukcyjny w sensie tłumienia indywidualnej energii twórczej. Zacząłem znowu zajmować się poezją (bo już jako dziecko to robiłem), pisać opowiadania, malować, robić kolaże. Kiedyś zobaczyłem jakiś, papierowy zine wydany w formie estetyki DIY, który był całkowicie eksperymentalny i to był dla mnie naprawdę szok. Pomysł, aby przygotować coś zwartego i samowystarczalnego jak taki zine, pełen wszystkiego, na co mam ochotę, był hipnotyzujący. W rezultacie powstało pismo o nazwie ZINTAER. Nazwa jest grą słów i powinna być wymawiana jako „cinter”, co w północno-słowackim dialekcie Rusinów oznacza cmentarz. W ciągu sześciu latach ukazały się jego trzy numery zawierające 96 stron każdy, drukowany był w formacie A4. Było tam pełno recenzji, wywiadów, reportaży głównie ze sceny DIY HC Punk, ale bardziej skupionych na eksperymentalnym i eklektycznym, awangardowym fastcore, powerviolence, noisecore itp. Oprócz tego recenzowałem tam tomiki poezji, a także publikowałem własne wiersze podpisane jako Ema Tryzna. Po tych sześciu latach i ok. 300 stron poczucie przepełnienia minęło. Ale pojawiło się nowe. Wielokrotnie pisałem recenzje tak bardzo minimalistycznej hałaśliwej i prostej, ale bardzo interesującej muzyki. I to naprawdę bardzo mnie zaciekawiło, jak można tworzyć takie dźwięki. Po jakimś czasie kupiłem swój pierwszy efekt distortion… i po prostu się zaczęło. Początki były bardzo proste. Eksperymentowałem ze wszystkim, co można było podłączyć do efektów distortion, delay, fuzz, echo, equaliser. Zacząłem bawić się też małym mikserem analogowym. Po tych pierwszych, dziecięcych krokach kupiłem kilka ciekawych syntezatorów, których wciąż używam. W rezultacie tego zacząłem odczuwać (to moje bardzo osobiste odczucie, nic obiektywnego), że te wszystkie elektroniczne dźwięki brzmią lepiej w przeciwieństwie do instrumentów akustycznych. Podczas kwarantanny spowodowanej Covid-19 kupiłem saksofon altowy, a później klarnet, saksofon sopranowy oraz tenorowy (oraz oczywiście wszystkie flety i wszelkie drobne instrumenty dęte). I to naprawdę mnie wciągnęło.

Ondrey Zintaer wywiad Anxious Magazine
fot. Václav Kremser

MM: W lutym tego roku wydałeś dwie kasety. Pierwsza to materiał “Brain” nagrany z japońskim perkusistą, Ryosuke Kiyasu znanym między innymi z Fushitsusha, SHRIMP, Sete Star Sept. Płyta ta przynosi dość intensywną muzykę z pogranicza noise i free jazuu. Jak doszło do waszej współpracy?

OZ: Moja współpraca z Kiyasu to także pseudoefekt papierowego zina ZINTAER. W trzecim numerze zrobiłem wywiad z Kiyasu oraz Kae, z ich projektem, Sete Star Sept. Pewnego dnia w bardzo dobrym, odważnym tonie zapytałem Kiyasu o współpracę, a on się zgodził. Spontaniczność (we wszystkim, ale i w tym przede wszystkim) w tych moich kooperacjach jest dla mnie niezwykle ważna. Wszystko odbyło się zdalnie. Kiyasu przysłał mi swoje nagrania pełnych improwizacji perkusyjnych, które wypełniłem później moimi instrumentami oraz syntezatorami. Poprosiłem młodego artystę z Koszyc, Filipa Friča o zrobienie okładki, kupiłem kasety i wszystko nagrałem w domu (a także w moim biurze). Kiyasu napisał mi po jakimś czasie, że wszystkie kasety, które mu wysłałem, zostały całkowicie wyprzedane podczas jego trasy po Europie. Stąd nowy album “BRAIN”.

Niezapomniany design oraz projekt taśmy zostały wykonane przez niesamowitego artystę, projektanta i mojego przyjaciela Daniela DeeXGee Goliáša. Masteringiem dźwięku zajął się młody, ale świetny muzyk Adam Jakab. Rezultat jest naprawdę świetny (to również moje osobiste odczucie).

Ondrey Zintaer wywiad Anxious Magazine
fot.: Danilo Tornello

MM: Kolejny album wydany również w lutym tego roku to “anthroportrait”. Moim zdaniem to całkiem inny materiał w porównaniu do tego co tworzysz. Więcej w nim przestrzennych i mrocznych dźwięków, używasz też swojej poezji. Czy towarzyszy temu jakiś koncept?

OZ: Tak, masz rację. Jest zupełnie inny. Istnieje kilka sposobów patrzenia na te różnice. Można to postrzegać jako efekt długich przemyśleń nad stworzeniem „albumu z piosenkami”. Nie jako długich utworów, ale raczej krótszych i może lepiej przemyślanych wcześniej. Być może słowo kompozycja może być tutaj bardzo ostrożnie użyte. Uwielbiam improwizacje. Słychać to zresztą na płycie z Kiyasu, ale chciałbym, żeby była ona częścią czegoś bardziej skomplikowanego, bardziej wielobarwnego, czegoś o bardziej deklaratywnej wartości. Również moja poezja jest jej bardzo ważną częścią i chciałem, aby każdy wiersz miał swoją własną atmosferę stworzoną przez muzykę.

Było też wiele różnych pomysłów i sposobów wyrażania siebie, dlatego zdecydowałem się na coś w rodzaju „umieszczenia wszystkiego” w środku, ale w rozsądnej objętości i rozsądnych kombinacjach. Rozsądny w tym znaczeniu, że nie przepełnia go zbytnio dużo innych rzeczy w żadnym sensie. Niech wszystko wybrzmi, żeby się nie spieszyć. Poprosiłem moich przyjaciół, pochodzących z Włoch, pianistę Paolo Tognola oraz perkusistę Filippo BOTOX Cocozza, oraz eksperymentatora Fabiano Pimenta z Brazylii o ich udział. Cieszę się, że przyjęli moje zaproszenie. Naprawdę poprawiają wartość tego albumu. Fabiano również opanował wszystkie utwory na sam koniec. Dziękuję Wam, moi przyjaciele.

Ondrey Zintaer wywiad Anxious Magazine

Zacząłem myśleć o tej płycie dużo wcześniej, pisząc notatki, nagrywając, wybierając, miksując i tak dalej. Szczerze mówiąc, niektóre z ostatnich poprawek albumu robiłem w półśnie, we wczesnych godzinach porannych z naprawdę silnym bólem ucha. Album jest naprawdę moim, ukochanym dzieckiem. Płyta ta jest w pewnym sensie konceptualna. Wymyśliłem słowo „antropportret” jako grę słów, bawiąc się przypadkową manipulacją bitmapy moich zdjęć, w której wstawiałem do nich losowe piksele, tworząc różne wypaczone zdjęcia. Opublikowałem je na moim koncie na Facebooku dla zabawy. Możliwości artystycznego „zniszczenia” moich autoportretów było bardzo duża. Jednym z nich jest okładka tego albumu.

“antropoportret” to połączenie słów „anthropo” oraz „portrait”, czyli coś w rodzaju portretu człowieka, który przy komputerowo zdeformowanych zdjęciach było czymś w rodzaju patrzenia w krzywe zwierciadło. Wydało mi się to dość ciekawe. Ta koncepcja zaczęła rezonować ze mną. Dlatego też piosenki te są czymś w rodzaju zajrzenia w mój umysł lub duszę. Wszystkie wiersze opowiadają o moich uczuciach związanych głównie z wojną w naszym sąsiednim kraju. Poezja oraz muzyka pomagają mi poradzić sobie z nieokreślonym uczuciem strachu bycia zagubionym (i nie tylko) w moim kraju pośród ludzi, którzy mówią, że chcą pokoju. Jednak w rzeczywistości są samolubni i nie chcą nawet zrozumieć całej sytuacji. Słowo “antropoportret” można zatem rozumieć też jako portret człowieka stworzony i zdeformowany przez jego prezentacje głównie na portalach społecznościowych uwięzionych w kręgach sztucznie stworzonych kłamstw, strachu oraz nienawiści.

Ondrey Zintaer wywiad Anxious Magazine
fot. Daniel DeeXGee Golias

MM: Twoja twórczość opiera się głównie na muzyce noise oraz free jazzie. To dość intensywne dźwięki, dla niektórych działające oczyszczająco, a dla części niezrozumiała kakofonia. Co jest w tych dźwiękach dla Ciebie najbardziej fascynującego?

OZ: Podczas moich pierwszych eksperymentów z muzyką/noisem byłem (jako dziecko) zachwycony zniszczeniem. Jednak uznałem to za bezużyteczny i ślepy zaułek. Po kilku próbach stwierdziłem, że to trochę tak, jak z kolorami, mieszając wszystko wyjdzie coś brudnego, szarego, nudnego. Stąd moje podejście stało się bardziej kreatywne niż destrukcyjne, co całkowicie zmieniło moją filozofię. Teraz o wiele bardziej fascynuje mnie coś w rodzaju szukania muzyki gdzieś głęboko w mroku dźwięków generowanych przez syntezatory, radio, zmiksowane pętle dźwiękowe itp. Wszystkie dźwięki lub noise są wtedy niczym część przestrzeni, w której prawdziwe eksperymentowanie i komunikacja z akustycznymi instrumentami mogą zostać uruchomione. Fascynująca jest tajemnicą. Nigdy nie wiesz, jak to zabrzmi. Jaki będzie wynik. Zawsze zaskakuje. Free jazz czy free impo stworzone na akustycznych instrumentach czynią tę zagadkę o wiele ciekawszą. To jest jak skrzyżowanie kilku kulturowych metod, takich jak surrealizm i jego zautomatyzowane tworzenie mózgu oraz coś w rodzaju szamańskiej inwokacji podczas transu, znanej z wielu dziedzictw. Kakofonia to coś, co ludzi przeraża, a dla mnie to jedna z ukrytych maszyn muzyki.

MM: Czy grając muzykę dość ekstremalną, masz założenie, żeby przekraczać kolejne granice intensywności dźwięków ?

OZ: Szczerze mówiąc, nie lubię na koncertach używać zatyczek do uszu. Oczywiście lubię, gdy muzyka jest tak głośna, jak wymaga tego sytuacja, ale bardziej preferuję intensywność wynikającą ze stylu gry. Paradoksalnie cisza może być bardzo ekstremalną częścią głośnej muzyki.

Ondrey Zintaer wywiad Anxious Magazine
fot.: Juraj Sevc

MM: Czy masz swoich mistrzów noise oraz free jazzu. Jakie albumy , i artyści zdecydowały, że zacząłeś grać w ten sposób?

OZ: Muszę tutaj powrócić do mojego zina. Zachwyciły mnie wtedy takie zespoły jak MAN IS THE BASTARD, SPAZZ, DEAD RADICAL, ENDLESS BLOCKADE, MENTAL HYGIENE TERRORISM ORCHESTRA, SHEEVA YOGA, SUPPRESSION, NAKED CITY, PAINKILLER, LAST EXIT, DEAD NEANDERTHALS, MASSOLA, Wszystkie solówki, duety, tria, kwartety Petera Brotzmanna. Te zespoły były niczym pierwszy przystanek autobusowy. Potem odkryłem całą scenę harsh noise, a także czystą muzykę improwizowaną jako dwa nowe światy z pewnymi skrzyżowaniami. Absolutnie pierwszym atakiem na mnie była płyta “Improdimensions” pianisty Agustiego Fernandeza oraz saksofonisty Liudasa Mockunasa. Najważniejsi dla mnie są teraz Roscoe Mitchell (jego album: “Bells for the Southside”), Anthony Braxton (kompilacje: “Composition”, “Improvisation”, “Synthesis and Past, Present, Future”), Barry Guy (składanka “Portrait”) oraz wiele, wiele innych. Label No Business Records z Litwy była dla mnie naprawdę wielkim odkryciem. Również Fundacja Słuchaj z Warszawy to także wytwórnia na światowym poziomie. Oprócz tego jestem bardzo zainteresowany muzyką klasyczną, a także jej współczesną wersją oraz wszystkim, co piękne i ciekawe.

MM: Współpracowałeś z wieloma muzykami. Opowiesz o nich? Czy wolisz pracę solo czy w kolaboracji?

OZ: Najważniejsze kolaboracje według mnie to: współpraca z saksofonistą Vladimirem Adamírem pod nazwą KURVIK19 (nie ma to nic wspólnego z ruchem antyszczepionkowym ani jakiejkolwiek degradacją przez Covid-19). Wydaliśmy dwa albumy “KURVIK19” z 2020 roku oraz “Z diaľav zabudnutia” z 2021 roku. Áda to świetny gość. Gra na saksofonie w killer jazzowym grindcore’owym duecie Massola.

Była też kolaboracja z legendarnym Radkiem Kopelem. To wyjątkowa i dadaistyczna współpraca uwieńczona płytą “Emgetaer Zinton und Lärmorchester von Amateurpsychiatern”. Radek Kopel był częścią projektu NAPALMED, który już trzydzieści lat temu buchał noisem.

Album z gitarzystą, eksperymentalnym kompozytorem i dziennikarzem Angelo Esmanhotto.

Każda współpraca jest intrygująca. Zawsze przynosi coś nowego. Nową energię, nowy kąt widzenia. Kocham to. Mam odludną osobowość, dlatego też uwielbiam pracować również sam. Ważne jest dla mnie spotykanie się z ludźmi, ale także czuję potrzebę bycia samemu. Bycie skupionym i skoncentrowanym na własnym procesie twórczym. Uwielbiam te dwie rzeczy, ponieważ obie części wzajemnie się wzbogacają.

MM: W październiku 2022 roku polska wytwórnia Antenna Non Grata wydała Twój projekt ZTB Trio w formie digital.

OZ: ZTB Trio to pianista Paolo Tognola, perkusista Filippo BOTOX Cocozza oraz ja. Akronim oznacza Zintaer-Tognola-Botox. Paolo założył na facebooku grupę o nazwie International Collective of Free Jazz and Free Improvisation i zaczął organizować zdalne sesje nagraniowe z muzykami z całego świata. Miksował je też w klipy wideo. Oto przykład:

Dziś mija dokładnie rok i jeden dzień, kiedy opublikowaliśmy wideo “All moms and kids of war” jako reakcję na agresywny rosyjski atak oraz współczucie dla tych wszystkich ludzi uciekających ze swoich domów na Ukrainie. To było bardzo emocjonalne i nadal boli.

Przygotowałem syntezatory i instrumenty dęte i uznałem, że utwór powinien zostać rozszerzony o jeszcze więcej instrumentów. Dlatego poprosiłem Paolo i Filippo o pomoc. Rezultat jest dla mnie niewiarygodny. Uwielbiam jego ostateczną wersję. Zasługiwał może na ciekawsze wideo, ale stworzyłem wtedy najlepsze, co umiałem w tamtym czasie. Każdy z nas chciał kontynuować naszą współprace. Stworzyliśmy więc cały album pod nazwą “Fear of War”. Później płyta ta została wydana przez wytwórnię Right Brain Records ze Seattle.

rightbrainrecords.com/ztb

Pół roku później zdecydowaliśmy się grać dalej. Podczas transmisji wideo dla internetowego festiwalu Improfest, wykonaliśmy trzydziestominutową improwizację nazwaną “Breath”.

improfest.com/eventos/ztb

Chcieliśmy wydać te nagrania w formie albumu. Dlatego przygotowaliśmy drugi , półgodzinny utwór “Breath 2” i opublikowaliśmy go jako płytę “Breath” w świetnej wytwórni Antenna Non Grata z Polski.

Jak już wspomniałem wcześniej, zawsze staram się przenieść improwizację na części bardziej skomplikowanego procesu twórczego. Przygotowałem coś w rodzaju scenariusza całego albumu “Spiritus Mundi”. Składa się on z improwizacji, które zostały nagrane w ramach wspomnianego scenariusza. Siedem utworów w jedenaście minut i jeszcze jeden jedenastominutowy bonus.

Nasz ostatni album zatytułowany “Organ”, to podzielona na cztery utwory i trwająca godzinę płyta. Eksperymentowaliśmy tutaj znacznie więcej z dźwiękiem, podczas gdy Paolo na nowo odkrył swoje stare, elektroniczne organy jazzowe. Filippo zaczął grać na swoim zestawie perkusyjnym jeszcze więcej dźwięków, żeby zabrzmiały bardziej jak noise niż rytm. Ja przypadkowo przełączyłem efekt z boost na fuzz i mój saksofon zaczął brzmieć naprawdę szorstko. Nagrania te zostały wydane przez wytwórnię Sickhead Records z Niemiec.

Ta, nasza kolaboracja jest naprawdę bardzo interesująca. Paolo i Filippo to miłe osoby, a współpraca z nimi jest zawsze wielką przyjemnością. Naprawdę mam nadzieję, że pewnego dnia spotkam ich osobiście i zagramy razem w jednej przestrzeni i w tym samym czasie.

MM: Wiem też, że współtworzysz zespół NIČITEL. Jest też wspomniany ZTB Trio. Czy masz jeszcze inne projekty?

OZ: Jestem częścią NIČITEĽ, od dwóch i pół roku udzielam się tam na wokalu. Zespół to trio złożone z basu, perkusji i głosu. Ta muzyka jest bardzo interesująca. Jest to bardzo awangardowy postmetal hard core. Teksty i muzykę komponuje basista Tomáš, dlatego nie uczestniczę w procesie tworzenia. Właściwie jestem kimś w rodzaju wokalisty udzielającym się gościnnie, jednak bycie częścią NIČITEĽ jest naprawdę wspaniałe. Ekipa jest bardzo miła i zabawna. W zeszłym roku wydaliśmy bardzo fajny album „ANNA”.

MM: W kwietniu ma się ukazać Twoja kolejna kolaboracja. Chodzi o nagrania z Willhelmem Grasslichem.

OZ: Tak, zaczęło się od żartu. Skomentowałem na facebooku film “Graf Zeppelin in peril in 1929”. Napisałem pod nim coś w rodzaju „Panie i Panowie, zapnijcie pasy, zrelaksujcie się. Steward przyniesie wam fajkę z opium oraz kieliszek absyntu”. Willhelm Grasslich przyszedł z pomysłem na album i powiedziałem „tak”. Willhelm jest cenionym artystą. To była wielka przyjemność. Czekajcie na to.

MM: Twoje nagrania wydawane są głownie na kasetach. Czy to Twój ulubiony format? Co widzisz w nich interesującego?

OZ: Taśmy są świetne, ponieważ są tanie, ładne i łatwo je nagrać w domu. Ponadto jako dzieciak dorastałem słuchając, nagrywając, wymieniając, pożyczając, kupując, kolekcjonując je również. Podziemna scena DIY jest pełna kaset, więc teraz jest to dla mnie bardzo naturalne.

MM: Czy możesz opowiedzieć o ciekawych inicjatywach, zespołach, wytwórniach ze Słowacji ?

OZ: W Słowacji (a także w Czechach, nasze sceny są dość powiązane) jest wiele świetnych klubów, ośrodków kultury, zespołów, ludzi organizujących koncerty i festiwale oraz oczywiście artystów. Trudno byłoby wymienić wszystkich na raz. Dla przykładu mogę podać twórczość Miro Toth…

tothemrecords.bandcamp.com/music

MM: Jakie są Twoje plany na przyszłość?

OZ: Mam bardzo abstrakcyjne uczucie, jak i gdzie przenieść moją muzykę. Nic konkretnego. Po prostu pisać, komponować i grać.

BANDCAMP