7 lutego 2025, Klub Mechanik, Warszawa
That’s How I Fight
(dark ambient / industrial / ritual / noise)
Koncert będzie premierą nowej płyty That’s How I Fight.
Wszystko się zapętla, gitara przeplata się z subtelnością syntezatorów, bębny i bas powodują, że oczy zaczynają widzieć dźwięk i oddalać się w tym kosmicznym morzu, każdy w swoim kierunku. Muzyka drogi, jak przy okazji Ewy Braun, muzyka plemiennego rytmu, muzyka która unosi się jak święty dym w zamkniętym pomieszczeniu. Loopy wygrywane przez każdego z muzyków, i loopy wpisane w całość pozwalają stanąć pośrodku i słuchać, słuchać. To jak muzyka natury zmiksowana z naszym industrialnym już bytem i tęsknotą za pierwotnym instynktem. Tęsknota ale i uwolnienie. Niejednoznaczność to główny walor tej płyty, co czyni ją jeszcze bardziej ponętną.
O Movement One – Artur Mieczkowski
Powinienem był zresztą powiedzieć o tym na samym wstępie tekstu, gdyż zachwyty nad marką obecnych w składzie muzyków, można właściwie odstawić na bok, aby twórczość ta obroniła się sama. A wyjęta jest ona zdecydowanie z wyższej półki, której nie potrzebne są etykiety w postaci Ewy Braun, Titanic Sea Moon czy Rigor Mortiss. Choć przyznać muszę, że duch tych projektów jest tu zdecydowanie wyczuwalny. W szczególności praca gitary basowej przywodzi na myśl charakterystyczny bas, jaki usłyszeć można było kiedyś u Ewy Braun, a dziś u Titanic Sea Moon. Ci drudzy zresztą często porównywani byli do Swans z uwagi na rytualny charakter ich muzyki. Ten pierwiastek rytualnej szamańskości Michaela Giry idzie również usłyszeć na “Between Movements”. Choć tu „rytuał” ten jest znacznie bardziej podszyty kosmiczno-elektronicznym akcentem.
O Between Movements – Janusz Jurga
Movement Three jest bez wątpienia płytą spokojniejszą, bardziej stonowaną, mocno nostalgiczną. To już chyba ten właściwy kierunek, tak zwany „etap dojrzały” w twórczości. Tu już nic żwawiej nie pomyka, tu stawia się na klimat, który robi się zdecydowanie charakterystyczny, nawet (co pisałem już akapit wyżej) gitara służy wyłącznie kreowaniu nastroju. I nawet szczątkowe arpeggia z początku 27 są jakby wolniejsze, subtelniejsze, zestrojone z tym post-letnim dronem.
O Movement Three – Piotr Wójcik
Titanic Sea Moon
(psychodelic / kraut / shoegaze / noise)
Na płycie znalazły się trzy utwory. Dwa pierwsze numery to pełna improwizacja, zainspirowana miejscem festiwalu, porą roku i otaczającą go naturą. Pierwszy utwór zaczyna się mantrowym wokalem Piotra Sulika po czym wchodzi ponad 15-minutowy psychodeliczny lot w nieznane. Kolejny, drugi numer na płycie rozpoczynają puszczane z telefonu komórkowego sample wzięte z audiobooka „Sklepy cynamonowe” Bruno Schulza i następuje jeszcze dłuższa transowa improwizacja – pełna zgrzytów, sprzężeń i pogłosów. Przepuszczone przez efekty wokale są przestrzenne i zniekształcone.
O Live at NaSiAnno – Jarosław Mak
Wsiadając na pokład Titanic Sea Moon nie wiemy do końca czy będziemy płynęli po wodach oceanów czy kosmosów. W przypadku tak zespolonych dźwięków może to być bez znaczenia, podróż jest celem, albo odwrotnie, cel podróżą jak mawiają mędrcy. Taki tok myślenia obierają kapitanowie i udają, że mają mapy, ale niekoniecznie z nich korzystają. Improwizują, a sternik pochwycił za rudel, a ten kręci się samoistnie po bezkresach.
O s/t – Artur Mieczkowski
Wywiad: Titanic Sea Moon — potem długo, długo tylko Bałtyk – Artur Mieczkowski
Recenzja – film dokumentalny “Love Peace Noise” – Adam Lonkwic
Artur Rumiński
Jest związany ze śląskim środowiskiem metalowym gitarzysta zespołów Furia, Thaw, ARRM, Gruzja. Komponuje i improwizuje również pod własnym nazwiskiem oraz w eksperymentalnym duecie Marmur, który współtworzy z Maciem Morettim. Na koncie ma kilka solowych płyt wydanych m.in. w wytwórniach Antenna Non Grata, Zoharum i Szara Reneta. Koncertował z Robertem Piotrowiczem, improwizował do filmów niemych podczas festiwalu Święto Kina Niemego.
Recenzja w ANXIOUS: Artur Rumiński – Structure
Bilety: 50 zł