Filmy Beatników 1#: Beatnik, czyli kto? – Savage Eye (1959)

Filmy Beatników 1#: Beatnik, czyli kto? – Savage Eye (1959)

(..)Jak długo to trwało?
– 9 lat i 64 dni
– Dzieci?
– Zabite
– Jak zabite?
– Tak jak zazwyczaj zabija się dzieci. Przez zabranie, poronienie, przez fatum(…)

Tak poznajemy Judith X. Dawniej Macguire, po mężu. Teraz kobieta wysiada na lotnisku w Los Angeles sama. Nikt na nią nie czeka. Nikt jej nie uściska. Judith podróżuje po mieście. Patrzy, a w jej oczach – odbijają się transwestyci, bezdomni, hazardziści, tancerki burleski, wrestlerzy, kryminaliści. Modlący się. Szukający nadziei, tak jak i Judith.

Częściej niż z nimi, bohaterka rozmawia z… Nieznajomym mężczyzną. Aniołem Stróżem? Świadomością? Sumieniem? Tego nie wiemy.

Natomiast wizja miasta, w którym zamknięty jest kraj – osobny świat wyrzutków, straceńców, ale i swoich własnych zbawicieli – nie jest aż tak odległa od tego jak “Beat Generation” identyfikował Allen Ginsberg. Zwłaszcza, gdy dodamy, że mamy rok 1959, zaś autor wydanego przed 3 laty Skowytu w jednym z wywiadów wspomina jak do napisania sztandarowego dzieła Beatników zainspirował go wiersz jednego z twórców Savage Eye – Bena Maddowa, napisany jeszcze w latach 30. – The City.

Z kolei, to prawdopodobnie wrażliwość i warsztat Maddowa – miały największy wpływ na kształt tego quasi dokumentu, oba będące wynikiem nie tylko poetyckich prób ale i dorobku reporterskiego. Maddow zresztą, wspomnianą brudną wizję Beatników rozszerza. Poszukiwanie sensu odbywa się tu bez pokoleniowego wezwania, bardziej jako akt desperacji. Zagubieni są tu wszyscy, młodzi i starzy. Dzięki temu, potrzeba „przebudzenia” zyskuje wymiar bardziej uniwersalny. To dobrze dla filmu, gorzej dla jego promocji.

Niechęć Maddowa do głównego nurtu ( przy jednoczesnej współpracy jako scenarzysta między innymi z Johnem Houstonem przy Asfaltowej Dżungli czy rzekomo z Philipem Yordanem przy Johnnym Guitar), trudność z wyborem targetu odbiorców (Bohaterką jest w końcu rozwódka w średnim wieku, niekoniecznie pasująca do profilu tego jak i komu mit Beat Generation próbowano ówcześnie sprzedać), w końcu odległość metrykalna która dzieliła Maddowa i głównych przedstawicieli subkultury, powodują, że …Oko rzadko jest już w kontekście swoich powiązań z Bitnikami przypominane.

Niesłusznie, bo efektu podobnego współpracy z dwoma innymi autorami – Stevenem Meyersem i Josephem Strickiem (Ci zdają się wprowadzać innego rodzaju doświadczenie, Meyers – montażowe, Strick – podobno głównie operatorskie) , daleko szukać nie tylko w kinie amerykańskim lat 60., ale i kinie amerykańskim w ogóle.

To mieszanka Cinema Verite z nadchodzącymi prądem Nowej Fali, „dokument dramatyzowany” czy po prostu sfilmowany Monodramat. Jednocześnie troje twórców robi wszystko aby literackość materiału ożywić, co często się udaje dzięki nieoczywistym połączeniom warstwy tekstowej z warstwą wizualną. Czasami unosi się tu zapach teatru, małej piwniczki w której troje awangardzistów rozgrywa swoje przedstawienie. Towarzyszy temu jednak spora dawka ekscytacji wyekstrahowaną formą. Subkultura „pięknych obrzydliwców” otrzymuje swoją prawowitą filmową komunię.

Istotną rolę Oko odgrywa również dzisiaj, w kontekście sprzedawania buntu jako produktu. Udowadnia bowiem, że sztuka subkulturowa nie musi być ani w podtekście wyższościowa, ani nie musi monetyzować określonych postaw by za nimi stać. Co ważniejsze być może, Oko wyjawia, szczególnie w końcówce, transcendentalną jakość manifestu Beatników, która co starszym odbiorcom, powracającym do jego owoców mogła w zalewie między innymi stosunkowo naiwnych poszukiwań duchowości ( np. w Włóczęgach Dharmy) umknąć.

Czy zatem pokryte już kurzem kino outsiderskie sprzed ponad 60 lat może zaoferować coś nowego współczesnemu odbiorcy? Okazuje się, że całkiem sporą dawkę humanizmu. Bo Meadow łączy przeciwieństwa, dostrzega, że w kontestacji rzeczywistości (osobistej misji Judith oraz „wędrowców” których obserwuje) jest dużo ukrytego braku samoakceptacji i że celem każdej kontestacji jest ostateczna konsolidacja, już, w nowym. A nowe jest wydobywane codziennie i codziennie jest szansa by ze światem, jeszcze w inny sposób się połączyć.

Marcin Zimmermann
Piramida Instytut