Current 93 – The Seahorse Rears To Oblivion | Księga Rodzaju po Tibetowemu

Current 93 – The Seahorse Rears To Oblivion

Kiedy Bóg tworzył światy, istniały one już wcześniej, lecz bez formy / Była to kompletna pustka, z wyjątkiem jego wielkiego oka, które widziało już wszystko, co było, jest i będzie*

Witkacy - Tworzenie Świata | 1922 | Wikimedia Commons
Witkacy – Tworzenie Świata | 1922 | Wikimedia Commons

Ilekroć Tibet intonuje swoim pełnym przejęcia głosem tenże „świętokradczy” poemat, któremu przygrywają hipnotyzujące drone’y oparte na bajkowo-katarynkowym brzmieniu fisharmonii, mam wrażenie, że cały świat wywraca się do góry nogami. Upadają mocarstwa, wybuchają wulkany, płoną świątynie, a z półek sklepowych znikają najlepsze chipsy na świecie, czyli Wiejskie Ziemniaczki o smaku masła z solą. Rozpętuje się chaos, którego nikt nie zdoła już zatrzymać. Wszystko to w ułamku sekundy. I oczywiście nie jest to „zasługą” jakiekolwiek obrazoburstwa, którego choćby śladowych ilości tu nie uświadczymy, a Tibet chyba do dziś boryka się z takimi zarzutami, choć mniemam, że już nie tak często jak kiedyś. Warto w tym miejscu przypomnieć choćby koncert Current 93 na wrocławskim Unsound Festival w 2015 (na którym mnie nie było, czego do dziś nie mogę sobie wybaczyć), który z początku nawiedzone mohery próbowały odwołać pod zarzutem propagowania przez zespół satanizmu… I już pal licho [hehe], że Tibet od lat jest głęboko wierzącym chrześcijaninem, satanistą nigdy nie był, a o religii chrześcijańskiej i Biblii wie milion razy więcej niż ci wszyscy tępi bigoci pędzący co niedzielę do kościoła razem wzięci. No ale przecież nie od tego są bigoci, co by jakkolwiek się wysilać i zadawać sobie trud choćby minimalnego poznania obiektu swojego oburzenia. A zresztą w pewnym sensie na łamach sławetnej Frondy to samo spotkało Nicka Cave’a – tak, tego samego, co nagrał płytę, na której recytuje psalmy. Także sami widzicie, że wcale nie trzeba być pajacującym kretynem w stylu Nergala, żeby przysporzyć polskiemu kościołowi kolejnych powodów do ośmieszania się.

Wierzę, że pierwszą rzeczą, którą stworzył / Choć Biblia nam tego nie mówi / Jest płacz dzieci, który wciąż słychać, gdy się rodzą

Caravaggio - Ofiarowanie Izaaka | 1603 | Wikimedia Commons
Caravaggio – Ofiarowanie Izaaka | 1603 | Wikimedia Commons

Oczywistym jest zatem, że Tibetowską poezję należy traktować jako próby reinterpretacji czy polemiki tak z Biblią, jak i z wieloma innymi tekstami religijnymi, a przede wszystkim impuls do innego – głębszego i szerszego – spojrzenia na dane zjawiska. I to ze szczególnym uwzględnieniem tych zjawisk, aspektów czy tekstów kultury, które uchodzą za nietykalne, niepodważalne i nieomylne. I to w tym właśnie tkwi piękno, wielkość i mądrość nie tylko tego dzieła, lecz po prostu całokształtu… „Tibetizmu” w sztuce. Tibet z pełną świadomością kwestionuje, pyta, poszukuje, bada i drąży, po czym cały ten przytłaczający bezmiar swoich lęków, wzruszeń, wątpliwości i rozważań zamyka w wersach o porażającej wręcz obrazowości i ewokatywności. Albowiem zatapiając się w słowach poety – szamana – proroka Tibeta – Malezyjczyka wychowanego w Londynie – słuchacz może odnieść wrażenie, że wszystko to, co artysta opisuje, wprost materializuje się przed jego oczami. I nie, nie za pomocą zażytych, mniej lub bardziej legalnych substancji, ale m.in. nietuzinkowych metafor np. charakterystycznych dla Tibetowskiego tekściarstwa personifikacji zwierząt czy ciał niebieskich np. „Gwiazdy nie chcą odejść / Maszerują smutno do swojego domu”.

Człowiek kłamie, umiera, niszczy, tworzy i szuka gwiazd, które Bóg wysłał w kosmos / Gwiazdy chciałyby odlecieć z Ziemi / Ale Bóg złapał je wszystkie w wielką chustę, aby nie spadły zbyt blisko lub nie odleciały za daleko

Oczywiście moglibyśmy do rana głowić się nad możliwymi sposobami odczytania tekstu – intrygującej opowieści o gwiazdach, które podejmują próbę ucieczki z bożego królestwa bądź – jak jest to ujęte w samym tekście – “from the stinking world”. Czyżby była to metafora ostatecznego upadku świata / człowieczeństwa, czemu nawet górujące nad nami, niezmierzone i niewzruszone gwiazdy nie są w stanie już się „przyglądać”? Nad symboliką tytułowego konika morskiego także można by się długo rozwodzić. W świecie Tibeta zwierzęta niejednokrotnie utożsamiane są z niewinnością i czystością, więc być może ów „odchodzący w zapomnienie konik morski” symbolizuje tutaj utratę rzeczonej niewinności i pogrążenie w grzechu. I zdaję sobie sprawę, że są to do bólu banalne, wręcz podręcznikowo-maturalne interpretacje fascynująco zawiłego i wymagającego tekstu. Choć oczywiście zawsze znajdą się tacy, którzy uparcie twierdzą, że w tekstach Tibeta o nic nie chodzi, a on sam jest pretensjonalnym, kabalistyczno – neopogańsko – Crowleyowskim ćwokiem, który zjadł w swoim życiu za dużo narkotyków, no ale ja absolutnie nikomu nie zabraniam tak myśleć. I moglibyśmy tu kopać i kopać w nieskończoność, choćby biorąc pod uwagę, że w książeczce dołączonej do płyty – album The Seahorse Rears To Oblivion zawiera trzy nagrania demo tego samego utworu (polecam zwłaszcza Demo 3, tj. wersję przystrojoną olśniewającymi skrzypcami) i jedyne (iście porywające z przepięknym motywem instrumentalnym na końcu!) wykonanie na żywo w nowojorskim Tonic Club z dnia 6 marca 1999 – Tibet zamieścił cytat z głośnego, kontrowersyjnego dzieła Bojaźń i drżenie uwielbianego przez siebie ojca egzystencjalizmu, Kierkegaarda, tj. „Merman [jeden z głównych bohaterów powieści] stoi na dialektycznym krańcu”. Napomknijmy więc tylko, że tekst duńskiego filozofa w całości poświęcony jest jednemu z rozdziałów Księgi Rodzaju, a dokładnie temu, w którym Abraham składa Bogu ofiarę ze swojego syna, Izaaka. Tym sposobem łączy nam się kilka kropek, ale na głębszą analizę pokusiłabym się dopiero po wnikliwym zapoznaniu się z Księgą Rodzaju i filozofią Kierkegaarda – i tak, od lat się do tego przymierzam, tak ja do Arystotelesa, Hegla, Sartre’a, buddyzmu, gnozy i ayahuasci. Ale to wszystko kiedy indziej. Tymczasem bezwstydnie przepadam w tym upojnym, bezgwiezdnym końcu świata.

Choć bez wątpienia wszystkie zwierzęta płaczą w momencie narodzin na swój własny sposób / Lecz musi być obok nich człowiek, który ten płacz zauważy / Aby został on zauważony

Jacopo Tintoretto - Stworzenie zwierząt | 1550 lub 1552 | Wikimedia Commons
Jacopo Tintoretto – Stworzenie zwierząt | 1550 lub 1552 | Wikimedia Commons

*Wszystkie tłumaczenia są mojego autorstwa.

Klaudia Putyra
Partyturiada – perypetie i wynurzenia muzycznej nerdki