
Coil – brytyjscy alchemicy dźwięku, dla których muzyka była rytuałem, a każdy album – transcendentnym przejściem między światami. W ich dyskografii, pełnej mrocznych ambientów, industrialnych kolaży i okultystycznych manifestów, szczególne miejsce zajmuje mało znane wydawnictwo Absinthe Box (2006) – tak enigmatyczne, jak sam zespół. To nie tylko przedmiot, ale performatywny obiekt sztuki, gdzie spirytus absyntu łączy się z duchową esencją muzyki, a słuchanie staje się aktem inicjacji.
John Balance i Peter Christopherson, założyciele Coil, od lat 80. kreowali muzykę jako narzędzie transgresji. Ich eksperymenty z okultyzmem, queerową estetyką i industrialnym brzmieniem (np. legendarne i jedno z pierwszych moich dotknięć tego projektu, Horse Rotorvator) uczyniły z nich ikony undergroundu. Absinthe Box, wydany już po śmierci Balance’a (2004), stał się symbolicznym epitafium – ostatnim wielkim gestem Christopherason’a, który dokończył projekt samotnie, przekształcając go w medium pamięci.
Sam w sobie jest gesamtkunstwerkiem (niemieckie słowo oznaczające „całościowe dzieło sztuki”): drewniane pudełko kryje butelkę absyntu Duplais Balance (nazwa nawiązuje oczywiście do Johna), CD z utworem Animal Are You? oraz akcesoria do rytuału. Butelka, z etykietą podpisaną przez Christopherasona, to więcej niż alkohol – to alchemiczny eliksir, odwołujący się do dekadenckiego mitu „zielonej wróżki”. Nawet szklanki i łyżeczki stają się tu narzędziami performansu, przypominając o obsesji Coil do detalu (podobnie jak w Time Machines, gdzie dźwięk służył manipulacji percepcją czasu).
Utwór Animal Are You? – jedyny na CD – to 11-minutowa podróż przez szumy, mantryczne wokale i drone’owe tła, typowe dla późnej fazy zespołu. Brak wznowień czyni go świętym Graalem dla kolekcjonerów. Nawet opakowanie CD jest częścią konceptu: by je otworzyć, trzeba przeciąć fotografię, niszcząc ją – cóż za gest efemeryczności, tak cenionej przez Coil.
Limitowany nakład (250 sztuk) i połączenie sztuki z ekstrawagancją podkręcają mit. Dziś kompletne egzemplarze osiągają ceny 3000 USD, a subedycja z zielonym symbolem to już relikwia. Co znaczące, sam absynt pochodzi od niemieckiej firmy Lion, specjalizującej się w rewitalizacji historycznych receptur – to kolejne ogniwo w łańcuchu odwołań do przeszłości.
Absinthe Box to zdecydowanie więcej niż produkt, to kapsuła czasu. Łączy dekadencki sznyt z industrialną duchowością, a każdy element mówi o filozofii zespołu: sztuka jako proces, dzieło jako ślad ulotnego momentu. Nawet śmierć Balance’a wpisuje się tu w narrację – jakby Christopherson poprzez butelkę Balance chciał utrwalić duchowy sojusz. W świecie, gdzie muzyka stała się plikiem, ten projekt wciąż krwawi żywą obecnością.
Artur Mieczkowski