Ten tekst miał być o czymś zupełnie innym. Nie pamiętam – może o muzyce organicznej? A może znowu jakiejś filozofii? Albo czymś jeszcze zupełnie innym. Ale nie jest – kiedy próbowałem znaleźć jakąś dobrą linijkę na początek słuchając jednocześnie najnowszego albumu ORDO ROSARIUS EQUILIBRIO przez głowę przeleciała mi myśl: „Dlaczego ten magazyn nazywa się Anxious? Co to w ogóle za nazwa?” I zaraz potem wróciła i już została a z jej (tej myśli) obijania się po głowie powstało to co poniżej.
W dużym – a może wcale nie aż tak dużym? – uproszczeniu można przyjąć, że każdy rodzaj muzyki ma swoją funkcję społeczną – zarówno dla grup ludzi jak i jednostek. Nie chodzi mi bynajmniej o aspekt artystyczny muzyki jako jednej ze sztuk – oto po co istnieje sztuka w ogóle. Chodzi mi o to, co robią poszczególne gatunki, rodzaje, nurty w muzyce Zachodu w XX i wczesnym XXI wieku. Większość z nich robi bardzo określone rzeczy. Blues i jazz wyrosły z odpowiednio wiejskich i miejskich muzyk Czarnych mieszkańców Ameryki. Rock i wszystkie jego pochodne, włączając w to punk i metal, to muzyka buntu i oczyszczenia przez przemoc. Pop to produkt, którego cechy mają zapewnić dobre brzmienie w potencjalnie jak największej ilości par uszu (i kieszeni). Muzyka bruitystyczna i industrialna to świadectwo doświadczenia w świecie maszyn – zarówno tych metalowych jak i instytucjonalnych. Tego rodzaju określenia można prawdopodobnie przylepić do większości gatunków rozpoznawanych przez krytyków muzycznych, wytwórnie i słuchaczy. Owszem, są to w jakimś tam stopniu uogólnienia ale bez nich nie da się praktycznie powiedzieć niczego. Z drugiej strony wybór formy wyrazu artystycznego, który z kolei jest przecież formą indywidualnej ekspresji, jest w dużym stopniu zdeterminowany przez to, co chcemy powiedzieć i w jakim celu chcemy to zrobić. W tym miejscu można byłoby więc zadać sobie pytanie: a co robi muzyka opisywana w Anxious? Czego jest wyrazem? Jaką ma funkcję?
Pytania te są problematyczne już od samego początku – bo dźwięki opisywane na tych stronach są jeszcze bardziej niejednorodne i niespójne niż jakikolwiek inny wymieniony wyżej gatunek. Spektrum zainteresowań redaktorów i czytelników Anxious obejmuje przecież i mroczny i nie-mroczny ambient, i tzw. neo-folk, i eksperymentalizm, i muzykę ezoteryczną i cały szereg innych kategorii, których dokładne granice bądź ich brak nie są przedmiotem niniejszych, bardzo luźnych rozważań. Jeszcze bardziej problematyczna jest odpowiedź. Dla sceptyka muzyka Anxious to prawdopodobnie skrzyżowany wynik rozrostu przemysłu muzycznego w ogóle i rosnącej ogólnodostępności elektroniki używanej do tworzenia większości tej muzyki. I coś w tym jest – jakby nie było gwałtowny przyrost ilościowy jest na tym polu nierozerwalnie związany ze spadkiem cen sprzętu elektronicznego, wzrostem Internetu i popularyzacją technologii CDR. Socjolog mógłby wyciągnąć interesujące – chociaż nie do końca prawdziwe – wnioski na podstawie repertuaru tematów, wokół których nabudowuje się muzyka o której mówię. Śmierć, samotność, odrzucenie, psychoza, ciemność, spojrzenie we własne wnętrze – gdyby po nich oceniać również słuchaczy muzyki roztaczającej takie wizję okazałoby się, że większość czytelników Anxious ma poważne kłopoty psychiczne i emocjonalne wymagające natychmiastowej konsultacji klinicznej. Z kolei wybredny krytyk muzyczny „z zewnątrz” uznałby pewnie znaczną część opisywanej muzyki za kliniczny przykład zjadania własnego ogona, samo-recyklowania i wtórności. I ponownie z pewnego punktu widzenia miałby rację – jeśli przyjrzeć się tzw. dark ambientowi i jego stylistyce, okazałoby się, że jest w nim niewiele miejsca na innowację i jeszcze mniej odróżnialnych różnic pomiędzy poszczególnymi artystami.
Dla mnie osobiście istota tej muzyki leży gdzie indziej – i tu bardzo poręczną okazuje się być nazwa niniejszej publikacji, od której rozpocząłem. „Anxious” to po angielsku „zaniepokojony”, „pełny niepokoju” – pochodzący od tego przymiotnika rzeczownik „anxiety” to specyficzny niepokój, w którym oczekiwanie na coś czego nie jesteśmy pewni miesza się ze stanem nerwowej agitacji i lękiem. Muzyka, o której czytacie w Anxious to muzyka będąca wyrazem tego niepokoju – zarówno u twórców jak i słuchaczy. Wyrazem pragnienia znalezienia czegoś, czego nigdy być może nie znajdziemy, ale czyż sam wysiłek nie jest celem sam w sobie? Obrazem świata, w którym resztki mitu o jedności i centrum są bezlitośnie obnażane – świata, w którym coraz więcej osób żyje we własnych, starannie zbudowanych światach, do których wpuszczanych jest coraz mniej osób z zewnątrz.
Dwa cytaty. W 1987 roku Andrew Mackenzie (THE HAFLER TRIO) tak postrzegał swoją artystyczną – w tym również muzyczną – działalność: „Współczesna pamięć jest niedoskonała w takim sensie, że nie pamiętamy niczego bezpośrednio, cofamy się jedynie w przeszłość i ekstrapolujemy wydarzenia na podstawie okoliczności – tak jak wtedy kiedy w mleku znajdziemy pstrąga. Między nami a naszą przeszłością nie ma prawdziwego związku z wyjątkiem momentów kryzysowych, intensywnych emocji, zagrożenia i tak dalej. Odtwarzamy jedynie poszarpane, skaczące filmy pokryte kurzem. Prawdziwa pamięć możliwa jest jedynie wtedy kiedy jesteśmy prawdziwie świadomi. Ale jest to stan, który staje się coraz bardziej obcy większości osób na tej planecie, powoli tonącej w grubej, ciężkiej i duszącej otulinie kłamstw, zazdrości, ropiejących marzeń, spojrzenia z drugiej ręki,, baraniny przebranej za cielęcinę i coraz mniejszych komórek dla wszystkich aby ukryć w nich swoje wyimaginowane skarby, które blakną w nieskończonych cichych strumieniach białego szumu, rdzy i kurzu. Wysiłek jest naszą walutą. Musimy spłacić co niespłacalne. Po rosyjsku słowa „wola” i „wolność” to jedno. Żniwo jest Obfite ale Żniwiarze Nieliczni.” Może muzyka Anxious to chociaż częściowo wyraz takiego wysiłku?
A może klucz do niej leży w sugestii dotyczącej muzyki Coil, parę ładnych lat temu wysłanej na listę dyskusyjną tego zespołu: „Być może muzyka jest mostem między wiarą a rzeczywistością. Podświadomie [nasze] umysły nie pozwalają nam na coś nierealnego bez czegoś realnego – używamy więc muzyki/narkotyków/sztuki/religii aby tak się stało. Nie możemy sprawić aby nasze umysły wierzyły w coś nie do uwierzenia, ale możemy sprawić że coś innego zmusi je do takiej wiary. Osoba, nieważne jak bardzo się stara, nie może zmusić swojego umysłu do wiary w zakłócenia w biegu czasu. Ale może ona sprawić, iż umysł uwierzy, że może tego dokonać. I tak się staje.” Oczywiście to dopiero początek – zupełnie innym pytaniem jest dlaczego chcemy – nawet wbrew swojemu umysłowi nabitemu dekadami uwarunkowań – uwierzyć w niewiarygodne i dlaczego tak często używamy do tego muzyki.
Muzyka Anxious to poszukiwanie czegoś więcej – czasem naiwne i z góry skazane na niepowodzenie ale jakże szczere i autentyczne. To próba wyjścia poza tu i teraz i połączenie w sobie tego co rozszczepione i rozdzielone. To – wbrew pozorom – próba wyjścia poza siebie i znalezienia innych, którzy myślą i czują podobnie. Tylko czy tego samego nie można powiedzieć o każdej muzyce?